Nareszcie mam chwilkę, żeby coś napisać. Malwa z początku wcisnęła się w najdalszy kąt łazienki. Dostała świeżą kuwetkę, wodę, mokre i suche jedzenie i zamknęłam ją tam razem z kocykiem, który miała w transporterku, który pachniał Kostkiem oraz jej posłankiem od p.Ewy. Siedziała bidulka taka skulona i przerażona, mimo że jadąc w transporterku dała się pogłaskać i wywalała nawet cały brzuszek do góry. Nie próbowałam jej stamtąd wyciągać. Kostek wykorzystał moment, w którym przyszłam do łazienki przygotować drugą kuwetę, otworzył sobie drzwi i od razu poszedł w stronę Malwinki. Ta nie protestowała w żaden sposób, kiedy on łapka po łapce podchodził do niej, dała się powąchać, polizali sobie wzajemnie pyszczki i Kostek wyszedł z łazienki. Myślałam, że pójdzie w takim razie łatwo, ale nieco się myliłam

Maleńka co prawda co kilka minut zmieniała miejsce w łazience, żeby być coraz bliżej nas, ja jej tej łazienki nie zamykałam, żeby mogła sobie obserwować, po którymś z kolei wejściu do łazienki wygramoliła się na mój widok spod umywalki, włączył jej się traktor i od razu pokazała brzuch do głaskania, jednak wydawała się cały czas podenerwowana, nie chciała wyjść z łazienki. Głaskałam na przemian ją i Kostka, żeby trochę powymieniać im zapachy. Kiedy już niepewnie wystawiła pyszczek za drzwi, Kostek, nie spodziewając się widocznie, że takie przestraszone stworzenie może chcieć od razu wyjść z kąta, syknął na nią, ale ona niewiele sobie z tego robiąc, poszła obejrzeć kuchnię. Po takim obrocie spraw Kostek musiał koniecznie zobaczyć to stworzenie w całej okazałości, ale ona, pewnie przerażona jego pierwszą reakcją, zaczęła sama na niego posykiwać, miauczeć dosyć agresywnie i schowała się pod łóżkiem. Nie siedziała tam długo, rzecz w tym, że teraz jak się widzą, to albo syczy jedno, albo syczy drugie.

Co prawda nie ma między nimi żadnych oznak agresji fizycznej, wątpię, żeby mogły jakkolwiek się zranić, bo nie widziałam ani jednej takiej sytuacji z udziałem Kostka, ani Malwa nie ma w sobie odrobiny nawet zadziorności, ale boję się, że te ich kontakty nie ułatwią jej aklimatyzacji w naszym domu. Niestety, jak to u kotów bywa, czasem wszystko potrafi zepsuć jedna niespodziewana reakcja któregoś z nich. Jestem dobrej myśli co prawda, mam jeszcze 2 wolne od pracy dni, żeby dopieszczać ich obydwoje, ale Kostek jest wyraźnie zestresowany, nawet kiedy Go miziam, nie mruczy, ciągle wypatruje czy Malwa nie nadejdzie zaraz zza rogu.
Oto Malwa po wyjściu z ukrycia po raz pierwszy. Wspaniała z niej koteczka, delikatna, miziasta, ciągle chce się ją głaskać

A tutaj pierwsze spotkanie w formie filmiku:
https://www.dropbox.com/s/4itmb7zok7j94 ... 9.mp4?dl=0Martwi mnie to, że mała od przyjazdu nie załatwiła się, nie jadła ani nie piła

zastanawiam się, czy może nie byłoby lepiej zamknąć ją jednak na dzisiejszą noc i kawałek jutrzejszego dnia w łazience, żeby obydwoje się trochę rozluźnili po tej sytuacji. Co myślicie?