Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
MamaMeli pisze:Madziu, nie chcę Cię martwić, ale witamy wśród dorosłych...
MB&Ofelia pisze:W urzędach - przynajmniej niektórych - nie jest jeszcze tak źle, ale wszystko do tego dąży. Statystyka, statystyka i jeszcze raz statystyka. Liczy się ile decyzji się napisało, ile było odwołań, itp. A ludzie wszędzie są różni, nigdy się nie trafi, żeby wszyscy byli ok.
isabell36 pisze:kiedyś nauczysz się oddzielać pracę od życia osobistego - chociaż ja do tej pory nie potrafię
vanesia1 pisze:Nie chcę się bawić w psychologa forumowegoale powiem Wam, że to szczera prawda, że wszystko zalezy od nastawiania. Kilka lat temu poprzestawiałam sobie wszystko w głowie, i zaczęła dostrzegać więcej pozytywnych rzeczy i miłych zachowań. W efekcie powiem wam, że na prawdę, czuję się o wiele lepiej w towarzystwie ludzi, szczególnie w pracy i niczyje paskudne zachowanie do mnie nie dociera, a wręcz pojawia się bardzo rzadko. Ja myślę, że sporo można przetrwać, jesli znajdzie się w miejscu pracy jedną fajną duszyczkę, z którą można pogadac, pośmiać sie i ponarzekać
Milena_MK pisze:MB&Ofelia pisze:W urzędach - przynajmniej niektórych - nie jest jeszcze tak źle, ale wszystko do tego dąży. Statystyka, statystyka i jeszcze raz statystyka. Liczy się ile decyzji się napisało, ile było odwołań, itp. A ludzie wszędzie są różni, nigdy się nie trafi, żeby wszyscy byli ok.
A ja się nie zgodzę. Po 6-ciu latach pracy w urzędzie państwowym, podczas których moje poczucie własnej wartości spadło do poziomu, gdzie znajduje się jądro ziemi, przeniosłam się do korporacji i wreszcie zaczęto na mnie patrzeć jak na człowieka. Nie można wszystkich firm wrzucać do jednego wora. Przez 6 lat w urzędzie stałam w miejscu - nic nowego się nie uczyłam i po dwóch kierunkach studiów zarabiałam na rękę 1500 złotych. Gdy odchodziłam, powiedziano mi, że mogą mi zaproponować podwyżkę rzędu 200 zł brutto. Po 6 latach pracy. Fajnie. Poszłam do korpo, choć wszyscy mnie przestrzegali. I co? Nie ma wyścigu szczurów, nie ma wrednej szefowej, która na swoich pracownikach odreagowuje niepowodzenie w życiu osobistym. Za to są pochwały, awanse, szkolenia. Owszem, czasem nie jest kolorowo. Pewnie jak w każdej pracy. Plusy i minusy. Ale tych plusów widzę jakieś 85%, w urzędzie tyle widziałam minusów.
Milena_MK pisze:MB&Ofelia pisze:W urzędach - przynajmniej niektórych - nie jest jeszcze tak źle, ale wszystko do tego dąży. Statystyka, statystyka i jeszcze raz statystyka. Liczy się ile decyzji się napisało, ile było odwołań, itp. A ludzie wszędzie są różni, nigdy się nie trafi, żeby wszyscy byli ok.
A ja się nie zgodzę. Po 6-ciu latach pracy w urzędzie państwowym, podczas których moje poczucie własnej wartości spadło do poziomu, gdzie znajduje się jądro ziemi, przeniosłam się do korporacji i wreszcie zaczęto na mnie patrzeć jak na człowieka. Nie można wszystkich firm wrzucać do jednego wora. Przez 6 lat w urzędzie stałam w miejscu - nic nowego się nie uczyłam i po dwóch kierunkach studiów zarabiałam na rękę 1500 złotych. Gdy odchodziłam, powiedziano mi, że mogą mi zaproponować podwyżkę rzędu 200 zł brutto. Po 6 latach pracy. Fajnie. Poszłam do korpo, choć wszyscy mnie przestrzegali. I co? Nie ma wyścigu szczurów, nie ma wrednej szefowej, która na swoich pracownikach odreagowuje niepowodzenie w życiu osobistym. Za to są pochwały, awanse, szkolenia. Owszem, czasem nie jest kolorowo. Pewnie jak w każdej pracy. Plusy i minusy. Ale tych plusów widzę jakieś 85%, w urzędzie tyle widziałam minusów.
Milena_MK pisze:MB&Ofelia pisze:W urzędach - przynajmniej niektórych - nie jest jeszcze tak źle, ale wszystko do tego dąży. Statystyka, statystyka i jeszcze raz statystyka. Liczy się ile decyzji się napisało, ile było odwołań, itp. A ludzie wszędzie są różni, nigdy się nie trafi, żeby wszyscy byli ok.
A ja się nie zgodzę. Po 6-ciu latach pracy w urzędzie państwowym, podczas których moje poczucie własnej wartości spadło do poziomu, gdzie znajduje się jądro ziemi, przeniosłam się do korporacji i wreszcie zaczęto na mnie patrzeć jak na człowieka. Nie można wszystkich firm wrzucać do jednego wora. Przez 6 lat w urzędzie stałam w miejscu - nic nowego się nie uczyłam i po dwóch kierunkach studiów zarabiałam na rękę 1500 złotych. Gdy odchodziłam, powiedziano mi, że mogą mi zaproponować podwyżkę rzędu 200 zł brutto. Po 6 latach pracy. Fajnie. Poszłam do korpo, choć wszyscy mnie przestrzegali. I co? Nie ma wyścigu szczurów, nie ma wrednej szefowej, która na swoich pracownikach odreagowuje niepowodzenie w życiu osobistym. Za to są pochwały, awanse, szkolenia. Owszem, czasem nie jest kolorowo. Pewnie jak w każdej pracy. Plusy i minusy. Ale tych plusów widzę jakieś 85%, w urzędzie tyle widziałam minusów.
Użytkownicy przeglądający ten dział: pibon i 445 gości