mam trzech szefów, z czego jeden jest wyłącznym właścicielem budynku, w którym firma wynajmuje pomieszczenia. Sam sobie czynsz płaci jednym słowem. Ale ponieważ jest jednym z szefów-najemców to chyba stwierdził, że na ogrzewaniu też można zaoszczędzić...
Mamy cyfrowo sterowany piec co. No i co? no i stało się, że Szef ten wyjechał w delegację zagraniczną bardzo wcześnie rano, nie zaglądając wcześniej do firmy. Dokładnie wtedy temperatura w nocy spadła do ponad -20 stopni. O 8.00 w biurze było 13,5 st, komputery ledwo zipały, ludzie siedzieli w kurtkach. O 11.00 dziwnym trafem kaloryfery "się naprawiły" i grzały do... 14.00
Szef twierdzi, że to awaria, ale jakoś mu nikt nie wierzy. Standardowo w poniedziałek rano jest zimno jak na Syberii - podejrzewa się, że po prostu na weekend piec jest wyłączany...
Dwaj pozostali szefowie tłumaczyli jak krowie na rowie, że ludzie smarczą, że już chorują, że jak się rozłoży pół działu sprzedaży i warsztat, to koszty poniesione przez firmę będą niewspółmiernie duże to tych 100 zł/dzień za grzejące kaloryfery. Nic. Jak do ściany. Ostentacyjnie chodziliśmy w swetrach przypominających te góralskie. Mam termometr w zegarku biurkowym. Zaczęłam zapisywać temperaturę rano, potem w południe i na koniec roboty, koło 16.00.
W zeszłym tygodniu przyszłam do pracy,
wykonałam odczyt po czym zaczęłam się ubierać. Szef nr dwa pyta, gdzie idę. Do domu. W firmie jest znów 14 stopni, to 4 st. mniej niż gwarantuje mi kodeks pracy, a moje zdrowie jest ważniejsze niż cała ta firma do kupy, bo za leki nikt mi nie zapłaci. Koleżanka, która tego dnia miała full roboty, bez której właściwie i tak można by wszystko zamknąć, bo żadnej sprzedaży by być nie mogło stwierdziła, że przysługuje jej dzień na dziecko, a młodszy właśnie chory, więc ona wpadła tylko na chwilę...
Pokazałam szefowi nr 2 zeszycik. On raczej gorący chłopak jest, ale oczom nie wierzył.
Szanowne szefostwo zwołało przyspieszone zebranie i zgadnijcie? kaloryfery znów "się naprawiły" i grzeją do dzisiaj.
Piszcie, zapisujcie, zawsze będzie to jakiś "dowód w sprawie".
Sorry, AYO, moje temperaturowe problemy się do Twoich nie umywają, ale też już mi dupa przymarzła do krzesła tej zimy i musiałam się poskarżyć... a na dodatek Rustie przeziębił pęcherz i mi sika w domu, a Gadżet ma ospę chyba
