Witajcie
Mimbli tez mi brakuje, obawiam sie, ze ma problemy ze swoim komputerem
U mnie piekna pogoda sie spsula na razie, zimno i leje z przejasnieniami... a bylo tak pieknie przez ponad 2 tygodnie, mam nadzieje, ze jeszcze wroci jesienne
l'été indien (indianskie lato-odpowiednik zlotej polskiej jesieni

).
AYO, masz racje, nie-kociarze tego nie widza i, jak napisala Anulka, wiele traca
A ja mam rozrywke z Pupuszem
Przenioslam sie do drugiej sypialni, aby sie zajac koteczkiem, dopiescic, dokarmic (w nocy ma wystawione nerkowe chrupki i zjada!

-bez ryzyka, ze zezre mu Fifinka, mam nadzieje, ze przybierze te cwierc kilo, ktore schudl od ubieglej zimy...).
Z piatku na sobote byl spokoj, moze dlatego, ze byl oszolomiony szczesciem, a moze dlatego, ze i tak musialam w sobote wczesnie wstac.
W niedziele chcialam sobie zrobic
grasse matinée czyli dluzej pospac, wiec oczywiscie

:
-o godzinie 3:30 (tak! tak!

) zbudzily mnie charakterystyczne rytmiczne odglosy-Pupusz zwymiotowal dreda z siersci przed samym wejsciem do kuwety-wstalam, sprzatnelam, polozylam sie z powrotem
-o godzinie 7:30 (

) kotecek sie zaczal nudzic, wiec, mimo iz mial jeszcze jedzenie w misce, zaczal galopowac, wskakiwac na meble i wrzeszczec pelnym glosem-a znacie jego glos!
Wstalam, zamknelam kota w pokoju z Maya i Fifinka i polozylam sie z powrotem
Zua Birfanka, zua-pospalam sobie spokojnie do 10-tej
Dzis rano Pupusz przyszedl do lozka sie ze mna przywitac i pomiziac, a ze wczesniej pil wode i mial mokry pysk, wiec dla pewnosci (ze na pewno sie obudze) otrzepal go na moja twarz

Chyba sie boje jutrzejszego poranka
