Jejaaa, trzy strony kciuków
Teraz będą
przeprosiny 
i
podziękowania 
:
1. bardzo dziękuję
Martamagdzie, która przyszła osobiście na SGGW wesprzeć nas psychicznie w czasie trwania operacji, zabrała nas do domu, pokazała jak urósł Rufii vel Seweryn, tym samym dając nam chwilę psychicznego wyluzowania

jednocześnie bardzo Cię przepraszam, że nie przysłałam nawet smsa ale bałam się przeszkodzić Ci w "przyjechanej z Indii pracy"

a potem rozładował mi się telefon
2. dziękuję
Mokkuni, że napisała Wam tu słówko o wyniku operacji

(widzisz, Mokka, nie taka ciotka straszna

)
3. przepraszam, że nie wysłałam sms-ów do wielu osób, ale zgubiłam ładowarkę i zaczęła mi się rozładowywać komórka, a musiało jeszcze starczyć baterii na telefon od Pana Doktora Chirurga...
4. przepraszam
Wszystkich , że nie napisałam nic wczoraj, ale wierzcie mi, że nie było fajnie, nie mogłam ani na chwilę odejść od kota
5 no i na koniec
bardzo dziękuję Wam 
za kciuki, ciepłe myśli, wsparcie psychiczne i finansowe

- wszystkie aukcje przejrzę, sprawdzę konto, i rozliczę się, ale to już raczej z domu - bo teraz w robocie nadrabiam zaległości
jeśli z nudów nie padniecie - relacja :
operacja zaczęła się później, o 9.30 - 10.00, bo z samego rana przywieziono psa ze skrętem żołądka (nota bene jego operacja też sie udała

), potem czekano jeszcze na drugiego chirurga. Skończyli około 13.30 - strasznie długo to trwało

ale PRZEŻYŁ

mimo, że ponownie uprzedzono nas o wysokim ryzyku niepowodzenia
A teraz to, co zrobili biednemu kotu

:
- wyskrobali ropniaki z opłucnej
- wypłukali opłucną litrem rozworu soli fizjologicznej
-
rozprężyli to zapadnięte płuco
- założyli do opłucnej kolagenową gąbkę, nasączoną gentamecyną
- założyli drenik na zewnątrz.
Było rozważane usunięcie zainfekowanego płata płuca, ale tam jest stan zapalny, płuco było obrzęknięte i bardzo kruche, i taka próba mogła skończyć się krwotokiem nie do opanowania. Poza tym technicznie niemożliwe by było przy takim obrzęku prawidłowe zamknięcie oskrzeli, a to z kolei odma jak w banku. Mamy obserwować, robić rtg i mieć nadzieję, że to płuco nie będzie znów ogniskiem zapalnym. Bo jeśli tak - trzeba będzie pomyśleć o powtórzeniu operacji i usunięciu płuca
Teraz przez kilka dni, dwa razy dziennie mamy płukać kota przez ten drenik, dostaje dodatkowo (oprócz tej Genty od środka) klindamycynę. TŻ już był rano u Doktor Ewy, widział to płukanie i mówi, że łatwizna

że w domu damy radę

zobaczę sama naocznie popołudniu
Bardzo się cieszę, że nie musiał zostać w szpitaliku

tak bardzo się ucieszył, jak usłyszał nasze głosy i nas widział, normalnie było widać po kocie, że zdaje sobie sprawę z naszej obecności, próbował nawet mruczeć troszkę

niestety jako środek przeciwbólowy dostał jakiś narkotyk (nie pamiętam nazwy, coś na B i kończy się -norfina) i po tym dostawał na zmianę albo amoku, albo wpadał w letarg

zamknęliśmy go w króliczej klatce, ale rzucał się okropnie, leżąc na pleckach odpychał sie łapkami z całej siły, walił główką w ścianki, kocyk wyjęliśmy, bo się zaplątywał

wyglądał normalnie jak na narkotycznym głodzie

nadwrażliwość na dźwięki i światło, także na zapachy

cały wieczór i noc przy nim siedziałam, próbowałam uspakajać, biedny był strasznie
ale nic to, najważniejsze, że żyje
