Nie rozmawiałam z panią doktor, ale napisałam jej smsa i odpisała mi, że według niej te krople nie są odpowiedzialne za anemię.
Faktem jest, że przy takiej ilości różnych rzeczy, które się na siebie ponakładały, ciężko jednoznacznie stwierdzić, co mogło spowodować taki "zdrowotny dół". Na pewno nie bardzo da się określić, co jest przyczyną pierwotną, co powodowało dalsze problemy, a co nie pozwalało zdrowieć.
To wszystko jest tak pozazębiane, że nie da się tego rozplątać żeby odszukać pojedyncze sznurki. A szkoda, bo nie tylko nam by się to przydało, żeby zadziałać u źródła problemu, ale, jeśli to reakcja na leki - również innym.
Ja jednak nie rezygnowałabym z hipotezy, że to może być wpływ tych łykanych (bądź wchłanianych z worka spojówkowego) kropli.
Na pewno mogły w pewnym momencie spowodować biegunkę - poprzez bezpośrednie działanie w przewodzie pokarmowym. Mogły też spowodować krwawienie z przewodu pokarmowego - na początku podrażnienie mogło być bardzo silne, potem jelita i żołądek były chronione lekami.
Fakt, że anemia nie musi być powodowana bezpośrednio przez te substancje. Ale może też być wtórna - substancje powodują uszkodzenia czegoś, organizmowi się pogarsza, do tego te uszkodzone cosie mogą powodować zanikanie tych czerwonych elementów. Albo dysfunkcja tych cosiów może powodować złą odbudowę krwi. Itp.
Zastanawiam się też nad tą hemolizą - jakaś przyczyna musiała być. Porównując sobie procesy zachodzące w organizmie do procesów chemicznych, wychodzi mi na to, że taka nagła reakcja wymaga obecności jakiegoś "wspomagacza". Rozkład zachodzący samoistnie nie powinien być tak gwałtowny.
Kurcze, wiem co mi chodzi po głowie, ale nie umiem tego za dobrze ująć w śłowa.
Może tak: jeśli wymieszamy jakąś płynną substancję z czystą wodą (przy założeniu, że sama woda nie rozkłada tej substancji szybko), to rozkład tej substancji prawdopodobnie będzie zachodził w czasie, ale długim czasie. Ale obecność jakiejś innej substancji może spowodować gwałtowną reakcję i np. wytrącenie się tej substancji z wody w ciągu np. godziny, a nie tygodnia.
Tutaj sytuacja jest o tyle dziwniejsza, że Nocka do swojej krwi dostała krew, czyli coś zgodnego z tym, co płynie w jej żyłach. I nawet jeśli te jej krwinki się rozpadają, to rozpadają się na tyle powoli, że gołym okiem się tego zauważyć nie da. I, jak dla mnie, taka nagła i gwałtowna reakcja była możliwa dzięki obecności czegoś, co ją sprowokowało. Co ciekawe, najwyraźniej nie cała krew, którą dostała, się rozpadła - tak jakby to coś, co powodowało reakcję samo w nią wchodziło i było w stanie rozłożyć ilość komórek odpowiednią do swojego własnego stężenia. Coś jak przy miareczkowaniu
Albo jeszcze inaczej - wlewanie mleka do mleka nie skończy się źle, o ile nie dodamy czegoś, co spowoduje koagulację białka. W efekcie mleko się zważy. Ale bez dodatku "czegoś", można sobie i 100 litrów wymieszać bez strachu, że coś nie wyjdzie.
Rozumiecie, o co mi chodzi? Bo ja nie wiem, czy rozumiem
W każdym razie Nocka nadal ma różowe spojówki.
Wygląda o niebo lepiej.
Zaokrągla się (podczas ważenia w niedzielę odnotowałam kolejne 50 g przyrostu wagi).
Siuśki mają normalny kolor (czyli jeśli jest rozkład, to już nie gwałtowny).
Biegunki na razie nie ma (dostała Smectę i Taninal wczoraj, dziś tylko raz Taninal, Smecty już nie, na razie Tanianalu nie będę jej już dawać, żeby jej nie zatkać z kolei). Kupal był dziś tylko jeden i to bardzo ładny, dwukolorowy - część była normalnego koloru, druga część jaśniejszego, ale wpadającego w normalność.
Temperatury na oko nie ma (chętnie je, w dotyku nie jest cieplejsza, nie stroszy się i nie kuli). Mierzyć jej nie chcę, bo ona ma pupkę podrażnioną tą biegunką - wczoraj ją piekła, płakała jak wychodziła z kuwety. Nie chcę jej tam teraz pakować termometru, zwłaszcza że nie widzę niepokojących objawów.
Dużo odpoczywa. Śpi wyciągnięta na boku, w różnych konfiguracjach.
Nie ciągnie już tak nogami, chociaż widać, że jest koszmarnie zmęczona.
Zeżarła dziś prawie całą saszetkę proszkowego Convalescence

Oczywiście na raty, przez cały dzień. Ale jednak - prawie cała saszetka! Muszę jutro dokupić, bo mi nie wystarczy do środy.
Do tego je suche. Niewiele, ale jednak. Nocka je suche. Szok.
Oko zalane. Ale krople na razie odstawione. Jutro okulista. Niech dr Buczek zlokalizuje przeciek
A we środę kontrola zdrowia pozaocznego. I jednak namawianie pani doktor, żeby wzięła wpływ tych kropli pod uwagę

Nie chodzi mi o to, żeby zrezygnować z innych hipotez, ale żeby tej nie lekceważyć z miejsca. Zresztą nie wiem, czy z miejsca, bo nie rozmawiałyśmy na ten temat, a smsami wymienia się informacje raczej skrótowo. Pogadamy, zobaczymy.
No i tak u nas.
Na razie całkiem nieźle, zważywszy ostatnie dni.