No, właśnie wetka, z którą rozmawiałam [w lecznicy] dowiadując sie, czy będę mogła telefonicznie ustalić zabieg, powiedziała, że jeśli je [a je

] to nie ma dzikiego pośpiechu. Myślę jednak, że jest , bo taki syf w paszczy to na wszystko działa, ale wiem skądinąd , że odwołuje się zabiegi w upał. A ja mam ciepło w domu
Nie sądziłam nigdy , że będą mnie cieszyły chmury zasnuwające całe pilczyckie niebo

- okna od południa bez rolet i firanek
A poza tym jestem głupia cipa. Że chodzę bez aparatu foto. Jaki by nie był, to zawsze jakiś aparat. A byłam raz w najbliższym , dzikim parku. Przed dzikością jest duży staw [większy niż średnie w Turawie, Dorta] zarzęsiony, z kumkającymi żabami, milionem kaczek i kaczuszek, i stadem łabędzi , które się rozłożyło na trawie między wodą a budynkami stojącymi nad samym prawie stawem. Stado się składało z dwóch dużych białych i siedmiu mniejszych burych i puszystych, czyli brzydkich kaczątek.
Wczoraj natomiast w bliskim parku innym,dużym - staram się tak jeździć/chodzić żeby np. tam gdzie muszę, przejść choćby przez część parku- były ptaki, których nie znam, były zielone dzięcioły, które się karmiły

i pełno wiewiórek, z których jedna gdy się zatrzymałam biegła do mnie, ale jak dotknęła prawie ręki i zobaczyła, że nic nie mam, to sobie odbiegła
Co się nosi dla wiewiórek jak nie ma włoskich [nie łuskanych] orzechów???
Przede wszystkim nosi się aparat
