
Powitanie u mnie wygląda tak: otwieram drzwi, przez szparę wypycha się Ofelkowa łepetyna. Ksiązniczka przeciska się na klatkę, rozgląda się, robi w tył zwrot i zaczyna mruczando-ocierando. Należy Ofelkusię dokładnie wymiziać, wyczochrać, dać buzi i najlepiej wypuścić na klatkowy spacerek. W międzyczasie Mała Czarna siedzi, paczy i czeka na swoją kolej - która następuje lub nie. Czasami wystarczą dwa głaski i kocię idzie w ślady Ofelii, czyli na mały spacerek, a miziawki odkłada na później.