Sytuacja się zmieniła nieco w niedzielę rano. Rudy najeźdźca przyszedł wczesnym rankiem, gdy wypuściłam koty. Niestety, nie zauważyłam go. Moher, a głownie Sybir poszli w bój. Trykot zwiał

. Gdy zareagowałam na wrzaski (wrzaskiem

) i wypadłam na ogród, obcy wiał przez siatkę z Sybirkiem na ogonie i Moherem tuż za nimi wydającym coś pośredniego między warczeniem a grzmotami.
Moher był OK, ale Sybir albo w coś uderzył (futro rude i białe było w betonowym korytku odwodnienia z kantami), albo obcy go przygryzł, bo Punio nie dawał sobie dotknąć prawej tylnej łapy. Ran i krwi nie było, więc obserwowałam i wieczorem już było lepiej - teraz tylko leciutko reaguje na nacisk, pewnie stłuczenie.
Klatkę mam, przyjechała w niedzielę wieczorem. Pierwszej nocy nie wystawiłam, czekając na uspokojenie sytuacji i kotów. Wczoraj nic sie nie złapało (nawet kuna, na szczęście), dziś przerwa - spać też muszę. Nie wiem, czy w ogóle obcy wróci po spotkaniu z S&M
