Z góry dzięki wielkie

. Prześlę nr z domu, bo w pracy nie mam.
Odwdzięczymy się później jakimś bazarkiem, na razie zbieram z różnych źródeł na ten szpitalik, już parę zeta Szaraczka ma w "skarbonce". A nie pisałam bo w sobotę dogrywałam wszystkie szczegóły (nałaziłam się i najeździłam po całym mieście, ufff). Żeby tylko ta dzicz doceniła starania i raczyła wleźć do łapki, bo z tym to różnie może być. No ale mam nadzieję, że nigdy jeszcze nie była w ten sposób łapana i odrobina pachnącego jedzonka ją skusi

Próbuję być dobrej mysli (ale stresa mam nieziemskiego).
No i trzeba ją będzie gdzieś w pracy przetrzymać od rana do 16-tej... Ale byle się złapała, to już z resztą jakoś sobie poradzę.
Acha, gdyby się okazało że kotka nie będzie wymagała leczenia, tylko przetrzymania, to może wyjdzie trochę taniej. Zobaczymy.
Oby tylko Mała Czarna nie zaczęła rujkować (tfu ftu ftu !!!!!) bo chyba osiwieję. Tym bardziej że Carmen będzie ciachana już zupełnie na mój koszt i u mojego weta (nie jest najtaniej, ale mam zaufanie). No ale i tak najpierw trzeba ją zaszczepić no i niech dojdzie do siebie z tym linieniem.
Ufff, ale się rozpisałam.