Mam popsuty aparat, jakiś balans bieli padł, są więc zielonkawe, ale trudno.Chciałam pokazać, że na moim podwórku kotom nie jest tak źle.Nie jest ich dużo, łatwiej więc się nimi zająć.Dostają jeść, kilka piwnic jest otwartych, one wiedzą, które. Te krzaczki też są fajnie usytuowane, bo pod oknem p.Izy, nikogo nie kłuje w oczy, że są miseczki, z resztą one są myte, wymieniane..itd.W krzaczkach też koty mogą poczuć się bezpieczniejsze.Są też drzewa, a więc jest gdzie uciec, gdyby pojawił się jakiś obcy pies.Te, które mieszkają w sąsiednich blokach są spokojne, nie gonią kotów, wyprowadzane są w większości na smyczy.Jak jednak powiedzieć kotom, żeby nie przechodziły przez ruchliwą ulicę?

W niedzielę znalazłam na krawężniku biało-burego, około 3miesięcznego kota rozjechanego przez samochód
Conchita, wiesz,że czarnym kotom trudno zrobić zdjęcie, ale Wiesio jest przecudny.Opowiadałam o nim siostrze, zobaczyła go pierwszy raz, zawołała ( reaguje na każde imię

), podszedł, przytuliła więc, wymiziała.On ufa każdemu, każdego kocha i z każdym kotem się dogaduje.Pozwalają mu jeść i pić ze swoich misek, spać na swoich posłankach.Bezdomniaki też się z nim kumplują.Co on w sobie ma?
Nie wiem, co będzie dalej z Julcią.Bałam się, że to będzie pierwszy kot, który u mnie odejdzie za TM.Cieszyłam się więc, że przeżyła kolejny dzień i kolejny...Teraz obserwuję zmiany na lepsze i to mnie cieszy.