Nie mam siły dziś pisać.
W robocie zrobiło się tak, że coraz trudniej wytrzymać. Codziennie któraś płacze, jedna na drugą donosi
(a donosy są bardzo w cenie, za szczególną aktywność można otrzymać nawet o kilkaset złotych więcej nagrody
), dziewczyna z sekretariatu została dziś karnie przeniesiona do innego wydziału praktycznie za nic, po dwóch i pół roku uczciwej, rzetelnej pracy

... Taaak, zbliżają się wybory samorządowe, a nowa ekipa oczywiście będzie obsadzała co wyższe stanowiska swoimi ludźmi, stąd szalony strach u d. naszej pani naczelnik

Przykro pracować w takiej atmosferze. Przykro, kiedy nie jest się docenianym, a nawet wręcz przeciwnie, czasami dostaje się opieprz za cudze błędy. Przykro, że osoby, których pomyłki bez wahania i bez gadania nieraz się odkręcało, z byle powodu obrabiają ci tyłek i robią z Ciebie kretynkę i lenia w oczach 'królowej zwierząt'
Nie wiem, czy w męskim towarzystwie jest tak samo.
Miałam kiedyś jako głównego szefa pewnego nadzianego pana prezesa. Żonaty, dzieciaty... i co z tego. Kiedy kończyła mi się półroczna umowa próbna, dostałam ultimatum: albo wspólny upojny weekend w Paryżu
(jako że trochę znam francuski... ale jestem pewna, że niezupełnie o ten akurat FRANCUSKI mu chodziło
) albo "czy wiesz, co to będzie oznaczało, jeśli nie pojedziesz?". Wiedziałam. Nie pojechałam. Nie jestem na sprzedaż.
Facet - cyniczny, wyżelowany łajdak
(i pijak przy okazji). Babsztyle: bezmóżdża, opowiadające sobie codziennie ostatnie odcinki "M jak miłość" i innych takich, przeglądające "Party", "Show" itp., wymieniające się przepisami na kluski i cennymi wskazówkami z zakresu dupologii, uważające mnie za dziw nad dziwy tylko dlatego, że mam alergię na ludzkie bachory i ZDECYDOWANIE preferuję moje 9 futrzaków od choćby jednego takowego... Że głupie - to trudno. Pluń też jest głupi, a ja go kocham

Ale one poza głupotą są jeszcze wredne i fałszywe. To już większy problem.
O jeżu kolczasty tuptający. Chyba powinnam wraz ze wszystkimi Draniami wystrzelić się w kosmos albo dać się zamknąć w wariatkowie - nic tu po mnie. Czy ja naprawdę wszędzie gdzie trafię, muszę bywać outsiderką

...?
Totunia ma się świetnie, Pani Ela powiedziała dziś o niej 'taki słodki koci plasterek miodu'
Moje Bure Słoneczko, oby było szczęśliwe...
Chciałabym uciec od tej przymusowej codziennej tzw. normalności. Bo ona nie jest normalna, o wielekroć bardziej normalne są moje i nie tylko moje koty. Koty, psy, myszy, krowy ,konie, wielbłądy i tak dalej... Szczerze nienawidzę być człowiekiem, naprawdę.