Całkiem niedawno, w porozumieniu z Agatką, zniszczyły mi pięknego kwiata. W efekcie na dłuuugiej łodydze zostały na samym końcu trzy marne liście
W sobotę łodygę pocięłam, żeby wraz z pozostałymi liśćmi wstawić do wody. Miało stać i puszczać korzonki, żeby potem wsadzić do ziemi.
W nocy słoik z wodą został wywalony, woda oczywiście w słoiku zostać nie chciała

To było na balkonie, więc chodnik mokruteńki.
Rano ustawiłam na nowo, zastawiłam złożoną suszarką pokojową, żeby uniknąć przypadkowego wywrócenia.
Jeszcze nie wyszłam do pracy, a historia się powtórzyła
To jest koniec tej zarazy. Po powrocie ostrzę noże i kolejno, sztuka po sztuce ciach...
NIC mnie nie powstrzyma.
Ja mam dosyć
- ciągłego bałaganu w domu
-kłaków absolutnie wszędzie,
-ciamkania mnie w nocy w 30 stopniowym upale
-wydawania moich ciężko zarobionych pieniędzy na mięso, które potem ląduje u piwniczniaków, albo przy tym upale w kiblu,
-podrapanych rąk i nóg
- głuchych odgłosów w nocy, gdy ja chcę spać,
-pootwieranych szafek w poszukiwaniu żarcia pod moją nieobecność,
-złodziejstwa w kuchni
-spania w pozycji embrionalnej, bo na więcej nie ma miejsca na łóżku
-huśtania się na moich rzeczach w szafie
MAM DOŚĆ
ja miałam być damą
a grzebię się w kocich kupach i pawie z bliska oglądam
pożegnajcie się ze Szczypiorami
ale się postawiłam
