Dziękujemy za życzenia
Dzisiaj po pobudce do mojego pokoju z tuptaniem wpadł Fuks i władował mi się z brudnymi łapami na łóżko, więc go trochę wytarmosiłam i wygoniłam. Podnoszę wzrok, a na dywanie niczym figurka siedzi Milusia i się na mnie patrzy. "Patrzy, żeby się przywitać, czy żeby zabić wzrokiem?" - pomyślałam. W celu zachęcenia Milusi do podejścia, zastosowałam stary numer, czyli "coś strasznego drapie pod kołdrą". To coś strasznego było oczywiście Drapieżnym Palcem Młodszej Dużej, który wywołał u Milusi maksymalne powiększenie ślepi i lekkie położenie uszu. Zaczaiła się i kiedy Palec się pokazał, zaatakowała brutalnie

. Kocica dała mi buzi, dała się wygłaskać, nie odgryzła mi palca. Kiedy wstałam, okazało się, że ona patrzyła, bo chciała wejść pod prześcieradło

. No to jej w tym pomogłam

. Po jakimś czasie musiałam ją jednak wygonić, żeby posprzątać łóżko...
A wczoraj ułożyła się obok mnie na kanapie, kiedy oglądaliśmy film, oparła grzbiecikiem o moją nogę. Mama jest zawsze zachwycona takimi zachowaniami. Ciekawe, jak "oswojona" Milusia będzie za kolejny rok przebywania z nami?
Dyzio wczoraj rano zepsuł drapak! Mebel zazwyczał służył mu do wskakiwania na parapet, ale mama chciała chronić firanki (Milusi się wydawało, że na firance siedzą jakieś robaczki...) i odsunęła stanowisko od okna. Zatem kiedy Dyziek przeskakiwał na parapet, drapak trochę się chybotał. Wczoraj plastikowe uchwyty śrub między kolejnymi piętrami nie wytrzymały i ułamały się. W nagrodę stwory mają teraz o piętro niższy mebel... Ale kotom to chyba nie przeszkadza, bo Dyziek i tak leży na szczycie, drapią tam, gdzie powinny, a teraz zamiast skakać z drapaka na parapet, używają go jako schodka.
Milka właśnie próbuje wejść pod koc przykrywający moją kanapę...
I żyli długo i szczęśliwie...
