
Ja tak w tym roku szukałam karty do biblioteki. Długo i namiętnie. W końcu znalazła się - pod łóżkiem. Ale bez karteluszki z bardzo skomplikowanym hasłem do tejże karty. Uznałam że karteluszkę musiałam zjeść odkurzaczem i potuptałam do biblioteki poprosić o nowe hasło. Kilka tygodni później, podczas dokładniejszych porządków, wymiotłam spod łóżka karteluszkę z hasłem
