Teoretycznie... tak jakby..
Właśnie chyba wczoraj naszła mnie myśl taka, że nie piszę.. , a im dłużej nie piszę, tym bardziej nie piszę, bo się zbiera i zbiera.. i wtedy już mi się nie chce tyle, więc się znowu zbiera..
Cały czas jeszcze nie jestem urządzona, a tymczasowość to nie moja bajka. Ale mieszka się dobrze i podstawowe meble oczywiście są - nie ma, że tak powiem, estetycznego wykończenia, jakichś ułatwień, część książek czeka na półki i takie tam.
Koty się zadomowiły raczej zupełnie.
Bytują we wszystkich pomieszczeniach, kupiłam drugi fotel i on się też spodobał, podobają się parapety. A, Migdał na parapecie.. podchodzę z bananem.. Migdał chce powąchać, więc mu podsuwam..powiedział 'zgłupiałaś? jesz to??' i tak się odsunął, że się oparł o siatkę. Siatka sie przydaje.
Blisko mam sąsiedni budynek, tego samego wzrostu i okna tak jakby na wyciągniecie ręki. I w tym najbliższym oknie często siedzi sobie kot - tzn, stoi przednimi łapami na parapecie [blaszanym i pochyłym] , albo leży.. Bardzo ładny kot , elegancki - czarny, biały krawat, białe paputki..I ma dobrą panią, która codziennie wychodzi z nim na spacer na smyczy. Tłusty ten kot też jest.
Zbieram się pogadać, ale jak pani z kotem na dole, to ja akurat coś robię, albo bym się musiała na gwałt ubierać.
Moje osiatkowane okna to jedyne osiatkowane okna w okolicy, ale jak tak jeżdżę po Wro to widuję całkiem sensowne i konkretne zabezpieczenia.
A poza tym różnie
