Pocieszacie mnie z tymi kotami, które tak jak Ciel ganiają ogona udając durnego psa.
Nie skrót myślowy z tą kupą pod krzesłem=wizyta u weta. Po prostu Lełoś ostatnio czasem robił kupę z kilkoma kroplami krwi na końcu, więc dla spokoju świętego wysłałam młodą do weta. Został zapodany odrobaczacz i jak po kilku dniach mimo wszystko będzie się powtarzał problem, mamy się znów pokazać. A to, że się załatwił pod krzesłem cokolwiek mnie zaalarmowało - możliwe że np. musiał a Kotori zabroniła mu iść do kuwety (z niej Dominatrix czasami taka, że nie wiem), ale możliwe, że coś nie tak z kupą było i mimo strachu przed karą (bo on się boi kary za wszystko - mimo że JA go nie karzę) wolał ją zrobić poza kuwetą. Bo jak kot zawsze w kuwecie robi (może się czasem wymsknąć po obrzeżu, ale to ze względu na to, że kotka sporo), to jak gdzie indziej się załatwi, to lepiej sprawdzić moim zdaniem. Tak samo siczki jakby były poza kuwetą to bym sprawdzała najpierw zdrowotnie a dopiero potem behawior. Ja wiem, że panikara jestem

.
Co do spraw chińsko-japońskich - powiązań rodzinnych i zawodowych nie posiadam. W niedzielę oglądałam "Hua Mulan" - chiński film o ich narodowej bohaterce (tak, tej której historię spłycił Disney). Ja w ogóle oglądam w większości produkcje koreańskie, japońskie, angielskie, hindi etc. a amerykańskie to tylko dobre (czyli np. Elementary nie będę, bo zobaczyłam jeden odcinek i nie zniesmaczył w odróżnieniu od Sherlocka BBC, którego uwielbiam). Z tym, że dzięki szerokiemu gronu znajomych zafascynowanych Japonią, Koreą etc. dostaję "cynk" co warto zobaczyć a co lepiej sobie darować. Ewentualnie co sobie zapodać w roli rozśmieszacza lub odmóżdżacza

. A w ramach tego oglądania dowiedziałam się dość sporo o wierzeniach, stylu życia, etc. A Ala nauczyła się jak sobie poradzić np. w sytuacji gdy na placu pełnym nieznajomych jakiś gość się do niej przyczepi (tj. na całe gardło i z miną i intonacją kompletnego cielątka zawołała "Przepraszam, czy ktoś mógłby mi pomóc? Ten pan mnie namawia do jakichś dziwnych rzeczy" - gość zwiał). Plus w momencie gdy miała ciężką sytuację w podstawówce potrafiła sobie radzić z mobbingiem, durną wychowawczynią i problemami rodzinnymi - dzięki temu, że z japońskiego anime poznała objawy tego i sposoby poradzenia sobie (ze wsparciem moim oczywiście) z nimi bez szkodzenia sobie. Zawsze będę wdzięczna koleżance, która podrzuciła mi "Fruit basket" i "Aishteruze baby" jak Ala była jeszcze mała - dzięki temu w kolorowej historii o cokolwiek fantastycznym sztafarzu miałyśmy możliwość "przepracować" pewne trudne tematy.