Kudłata Fredzia (wcześniej Fanaberia

) jest u nas 7 miesięcy. Głaskać mogę ją tylko ja, TŻ może ją dotknąć tylko kiedy ja ją trzymam. Fredzia wieje przede mną oczywiście, a głaskanie odbywa się na jej warunkach - jak ona przyjdzie i obślinia mnie domagając się pieszczot. W głaskaniu nie mogę się zbyt daleko posunąć, np. dotknąć brzucha, bo Fredzia wieje. Kiedy Kudłata leży sobie np. na drapaku, a ja przechodzę - ona ucieka. Pozwala na siebie patrzeć i się podziwiać. Na szczęście nie kołtuni się nadto, więc mogę ją rzadko czesać (na siłę).
Od kilku dni Fredzia przestała wiać na mój widok. Mogę podejść do niej i ją pogłaskać, tak po prostu
Świerczunio jest u nas... dwa lata. Przez cały ten czas dziczy, a raczej tchórzy. Ucieka, najczęściej w panice. Można go dotknąć tylko w "tłumie" innych kotów i tylko troszkę. Choćby był głodny jak nie wiem co, jeśli ja podejdę, on od pełnej miski zwiewa aż się kurzy. Czasem daje się głaskać przez chwilę i widać, że sprawia mu to przyjemność, ale szybko przypomina sobie, że się boi - i zwiewa. Uwielbia inne koty, ludzi boi się panicznie. Kiedy do nas przychodzi ktoś obcy, Świerczek znika jak sen złoty, żeby pojawić się zaraz po wyjściu gości.
Od kilku tygodni Świerczek rano przybiega do mnie, kiedy się budzę. I nadstawia się do głaskania. Długiego, porządnego głaskania z czochraniem i drapaniem.