madrugada pisze:Jolu, pięknie to opisałaś. Wzruszyłam się, rzeczywiście ryczymy tu wszyscy.

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
madrugada pisze:Jolu, pięknie to opisałaś. Wzruszyłam się, rzeczywiście ryczymy tu wszyscy.
jolabuk5 pisze:Zuniu, moja Kochana Siostrzyczko, tak się wszystko szybko potoczyło i właściwie nie miałam szansy spokojnie się z Tobą pożegnać. Chcę to zrobić i dlatego wymyśliłam, że napiszę do Ciebie list. Wiem, że go przeczytasz, bo przecież jesteś tu cały czas, tylko nie możemy Cię zobaczyć. Ale jesteś, nie mogłabyś przecież zostawić tak nagle swojej Kochanej Dużej. Ona bardzo cierpi i jestem pewna, że będziesz ją wspierać. Pomoże Ci Migusia, ona też bardzo kochała Twoją Dużą. Ale to nie ona wyszła Ci na spotkanie pierwsza, kiedy przeszłaś przez Tęczowy Most. Tam, po drugiej stronie stała ta, którą znałaś i kochałaś, która tak lubiła wplatać dłonie w Twoje futerko, która nazywała Cię Zazulką... Kiedy tu była, nigdy nie zostawałaś w domu sama, gdy Twoja Duża wychodziła zarobić pieniążki na Wasze życie. Zawsze byłaś wtedy szczęśliwa i zdrowa - to ona chorowała, a Ty przytulałaś się do niej, dając ulgę.
Pamiętam Twoje zdjęcia z tamtych czasów - widać na nich śliczną, słodką koteczkę, zadowoloną, pewną siebie, trochę rozbrykaną. Twoje oczy śmieją się pogodnie, beztrosko. Łapki obejmują zabawkę lub wyciągają się ufnie do Dużej z aparatem. Dawne, dobre czasy, które wtedy nie wydawały się wcale tak szczęśliwe, a przecież teraz ich wspomnienie przynosi ukojenie.
Czasy, o których można by opowiedzieć piękną baśń, jedną z tych, które tak lubi moja Duża.
Mogłaby zaczynać się tak...
Była sobie raz maleńka, przerażona koteczka. Była zupełnie sama - wielkoludy porwały ja od mamy i koteczka znalazła się w jakimś obcym miejscu. Ale tu też nie było jej dane zostać - jeden z wielkoludów wziął ją i zaniósł daleko, daleko, aż mała koteczka trafiła do ogromnego, przerażającego zamku. Wszystko tu było obce i Maleńka bardzo się bała.
Tutejsze wielkoludy ją przerażały, nie znała ich zapachów, nie wiedziała, czy nie zrobią jej krzywdy. Dawaly jej jeść i wołały na nią swoimi dziwnymi głosami. Jedno zawołanie powtarzało się często i koteczka zrozumiała, że w ten sposób ją nazywają. Brzmiało to "zuzia", czasem "zunia" i Malutkiej nawet się podobało nowe imię. Powoli uznała, że dotyk rąk wielkoludów nie jest niebezpieczny, a nawet miły, przynosi ciepło, miękkość, jedzenie, zabawki, które można upolować. Koteczka poznała swój zamek i okazało się, że to nie był zamek złego wielkoluda, ale pałac kociej księżniczki i że można w nim było bardzo wygodnie mieszkać. Nawet jeśli chciało się odpocząć w ciszy, można było wybrać wysoki kredens, na który nikt nie miał wstępu.
Zunia zaprzyjaźniła się ze swoimi wielkoludami, a że nie były już przerażające, zaczęła nazywać je w myśli Dużymi. Inne wielkoludy rzadko tu zachodziły i koteczka wyczuła, że jej główna Duża jest chyba samotna. A że sama też była samotna, to pomyślała, że bardzo do siebie pasują i że dobrze im będzie razem. Duża opiekowała się jeszcze jakimiś kotkami i nawet próbowała sprowadzić jedną kotkę do domu, ale Zunia wyraźnie nie chciała dzielić się swoim pałacem z innymi i Duża to uszanowała. Pokochały się bardzo i żyły sobie spokojnie.
Duża często uruchamiała dziwne pudełko, gdzie można było przeczytać wiadomości od różnych kotków i ich Dużych. Zunia sama zaczęła pisać i bardzo to polubiła, poznała nowych przyjaciół. Aż któregoś dnia pojawił się wśród nich śliczny kotek, który Zuni bardzo się podobał. Był tak samo bury, ale odcień jego futerka zdawał się lekko srebrzysty. Kotek miał na imię Juliś i on też bardzo polubił Zunię.
Wśród pudełkowych kotów często tworzyły się pary, niektóre kotki nawet brały ślub. To była zawsze wielka uroczystość, wszystkie kotki były zaproszone, kociczki zamawiały piękne kreacje, kocurki prasowały krawaty. Zunia była nieśmiała, ale ona też dostała śliczną suknię i nawet była druhną.
Juliś wystroił się w krawat pod kolor kreacji swej wybranki i wszyscy świetnie się bawili aż do rana. W dodatku okazało się, że świeżo poślubiona para to przybrani rodzice Zuni, a jej przyjaciółka także została "adoptowana" i w ten sposób stały się siostrami.
Nagle okazało się, że Zunia ma całkiem dużą Rodzinę, bo Duża jej Rodziców została Ciocią-Babcią, a poza tym w osobie Julisia koteczka zyskała kawalera, starającego się o jej względy. Ale ona i tak najbardziej kochała swoją Dużą i były ze sobą razem długo, bardzo długo, na zawsze, aż do końca, a nawet jeszcze dalej. Bo wielka miłość nie umiera nigdy.
Ładne, prawda Zuniu? Ale przecież to nie baśń, to prawda. Tak było. I kiedyś jeszcze będzie, kiedy wszyscy spotkamy się TAM.
Kocham Cię, moja mała Siostrzyczko i będę tęsknić do Twoich wpisów. Zawsze będę o Tobie pamiętać i proszę - wyjdź po mnie na brzeg Tęczowego Mostu, kiedy nadejdzie mój czas... Bo o tym, że zrobisz to dla swojej Dużej nie muszę nawet pisać.
Twoja Sabcia
czitka pisze:Płaczmy razem, płacz przynosi ulgę, ukojenie, rozluźniają się mięśnie, wbrew pozorom przychodzi spokój. To tak jakbyśmy się wszyscy głaskali...
Aniu i Aniu, lejemy tu łzy już kilka dni, i płaczmy spokojnie dalej jeżeli jest w nas taka potrzeba. Dla spokoju, dla złapania oddechu, dla dystansu, ale zawsze pełnego miłości i dobrych wspomnień.
No i znowu pociekła mi łza...
A nich tam...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016 i 33 gości