Pomyśleć to ja mogę, ale biję się w piersi, że jeżeli o to chodzi to, ja jestem kompletny głąb, bo nie mam pojęcia, jakby to mialo wygladać od strony praktycznej i przyznam się, ze mnie taka ogolna rzeź jakoś przeraża

.
Koty są absolutnie dzike i bardzo się staram, żeby tak zostalo bo każdy przejaw oswojenia kończy się dla nich źle

ze względu na towarzystwo z sąsiedniego podwórka

.
Mieszkaja tam dzieci - potwory, ktore po dachach przychodza na nasze podworko.
Kociąt nam się wykluło 13, o losach pierwszego 3 kotowego miotu już pisałam.
Potem długo było 10. najsłabsza była mała krowka z trójki rodzeństwa, nazwałam ją Gapulka, dawała się glaskac i nosić a nawet sama Bogdanowi na nogę właziła i zasypiała.
Zniknęła.
Potem inne kociaki.
W końcu zostaly tylko 4. W tym rodzeństwo Gapulki: 2 czarne jak smoła diabełki, szczególnie jeden z nich złapał mnie za serce, mial nieporporcjonalnie duże stópkiprzy chudych łapiętach

.
Jak schodzę z góry, to już ciciam z okien. Towarzystwo się zlatuje a mały siedział tuż przy wejsciu, potem szedł ze mna do tacek i jak inne koty trzymały się na dystans, on już podjadał mi spod ręki

. Z biegiem dni coraz bardziej się oswajał i pozwalał sie głaskać.
Dziewczynki z sąsiedniego podwórka wołaly do mnie, że chcą koteczka, żeby im dać tego właśnie czarnego

. Tłumaczylam że onj est jeszcze maly, że będzie płakał za mamą , straszyłam, że może chory i ich czymś zarazi żeby nie dotykały ... nie pomogło

.
Kotek zniknął

.
Po trzech dniach znalazłam go przy śmietniku - nieżywego

. Inne dzieci tłumaczyły, że spadł z dużej wysokości.... Łatwo się domyślić kto to zrobil, bo dziewczynki które wcześniej były wręcz ze mną zaprzyjaźnione teraz nagle udają ,że mnie nie znają i uciekają na mój widok.
Zostaly 3 koteczki. na szczęści są bardzo płochliwe i tak ma zostać
Wracjąc jednak do sterylki. Mialabym problem z przechowaniem kota w moim skokami remontowanym mieszkaniu. Zresztą mój chlop sie absolutnie na to nie zgodzi.