Myślę, że problem nie leży w ilości tylko sposobie jedzenia. Łyka całe kawały. Nigdy tak nie robił, więc nie pomyślałem, żeby pokroić drobno. To powinno wyeliminować problem z rzyganiem.
Mieliśmy fontannę, Bobi i Hanka dużo chętniej z niej piły, szukałem jej nawet, ale zaginęła w ferworze walki. Pewnie leży w Poznaniu, ale może być absolutnie wszędzie. Chyba zakupię - tak jak mówiłem, jak odbiję się trochę finansowo, to i tak będę wpłacał kasę na różne kocie potrzeby. Młody jestem i względnie sprawny (przynajmniej zazwyczaj

), a w tej chwili zdrowie Bobcia to priorytet.
mziel52 - wątroba wątrobą, preparatów żadnych póki co nie będę stosował (mam kroplówy i witaminy, starczy), wet stwierdził też, że dieta mięsna w zupełności wystarczy. Ale on w ogóle nie chce pić, a picie z fontanny zawsze traktował jako formę zabawy.
Zlew w mieszkaniu mam dwukurkowy i z tych, co dopiero po przekręceniu o połowę zaczynają ciurkać. Poza tym kotom kojarzy się z kąpielą (a kąpiele lubi jedynie Hania), więc raczej odpada.
A Bobi nie miał prawa mnie nie słyszeć. Darłem mordę nieprzytomnie, ja go nigdy cicho nie wołam

Marzena fikała ze śmiechu jak słyszała moje nawoływania

A co do fontanny, to to jest do przemyślenia jeżeli odwodnienie będzie się utrzymywało. Dzisiaj mu znowu kroplówkę zaaplikuję, tego tam ringera czy jak mu tam + witaminy (znowu nie będzie mnie kochał). Na ten moment sprawa jest bardzo świeża, chcę odczekać i poobserwować. Tylko żarcie muszę kupić na cito.
Ksz.