» Pt cze 05, 2015 18:44
Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian
Byliśmy w muzeum i obejrzeliśmy stare samochody. Niezwykłe: ich pierwsi, dumni właściciele pewnie od dawna są już w niebie, co daj im Panie Boże. Auta pozostały i nadal cieszą oczy. Większość samochodów jest sprawna, niektóre są wypożyczane na huczne uroczystości, albo do filmów. Jest tam dużo przedwojennych aut, kilka takich, którymi jeździły znane z historii osoby, ale są też dwa autobusy "ogórki". Z "ogórkami" wiąże się wiele moich wspomnień z dzieciństwa. Zwykle po 11 minutach przebywania w tym cudzie techniki, w gęstym tłumie i spalinowym zaduchu zaczynała we mnie hulać choroba lokomocyjna. Biedna była moja mama... Osoby, którym zły los przeznaczył miejsce stojące obok mnie też były biedne. W tamtych czasach niewielu ludzi miało własne samochody, wszyscy jeździli pekaesami i zawsze był tłok. Jak dziś wsiadłam do "ogórka" i poczułam ten charakterystyczny, niepowtarzalny zapach, to od razu aż mi się zebrało na... wspomnienia.
Julek tak szybko rośnie, że chyba zużył całe zapasy żelaza, bo łatwo się męczy. Nie ma mowy, żebym mojemu trzynastoletniemu synowi mogła cokolwiek kupić w sklepie z dziecięcymi ubraniami. Jak go ostatnio mierzyłam, to miał 180 cm, a to było chyba w styczniu, przy okazji szczepień. Teraz jest wyższy, co widać po przykrótkich spodniach. Żelazo i witaminy B już zaczęłam podawać.
Osobista królewna Śnieżka - Florcia też rośnie i plecki ma już delikatnie kremowe, uszka i ogonek mocno brązowe, a jej grzyweczka przybiera kolor czekolady. Florunia ostatnio zaczęła się mocno wypuszać. Akurat na lato, żeby nie zmarzła przypadkiem w tym puchu. Ogonek ma wiecznie nastroszony, jak szczotka. Jak sobie wędruje, to przeważnie nosi go na baczność do góry. To takie pogodne dziecko, zawsze jest zadowolona z życia. Uwielbia serek. Bardzo mnie to cieszy, bo przyda nam się więcej wapnia do wymiany zębów. Na razie mleczaki mocno tkwią w dziąsełkach. Dziś rano zapomniałam wyjąć Bieluch z lodówki, więc maleńka na deserek dostała serek Rolmlecz i ten też smakował. Trochę mi zwiewa przy czesaniu. Zastanawiam się, jak ją zachęcić do szczotki i grzebienia? Jeszcze plecki, szyjkę i brzuszek daje sobie wyczesać bez problemu. Najgorzej z portkami. Chyba jest przeświadczona, że publiczne podnoszenie nóżki i czesanie futra w pobliżu tego i owego, uwłacza jej godności.