Kopciuszkowa wysiaduje, niestety nie mogę zajrzeć do gniazdka ile jajek, nie sięgam aparatem. Nie widzę natomiast taty kopciuszka, cztery lata temu była parka, teraz jest tylko mama. Podejrzewam, że tatę zjadła.....
Mić choreńki, ale jakoś ciągniemy z większymi lub mniejszymi sukcesami, są dni dobre, znaczy lepsze niż złe i są takie, że się żegnamy, bo ja myślę, że to już ostatnie chwile razem

Pewnie przesadzam i wizje mam przedwcześnie apokaliptyczne, ale nigdy nie miałam chorego kota, tak bardzo chorego kota
Dzisiaj był dzień lepszy, nawet wieczorem usiłował być w ogrodzie znowu dowcipny i zaatakować starym zwyczajem Balbusię, gdy sobie piękny dołek w piasku kopała w celu wiadomym. Schował się , zaczaił, dupką kręcił i już szykował do ataku, ale mu przeszło. Zjadł. Pomruczał, umył się i śpi. Ranki są najtrudniejsze, wygląda wtedy źle, czuje się gorzej, nie chce jeść, ale potem powolutku się rozkręcamy i jest całodniowe czekanie na Obcego w ogrodzie.
Najdziwniejsza w zachowaniu Micia jest całkowita wyprowadzka z mieszkania. Naprzód opuścił sypialnię i nie było siły, zeby chwilę nawet w niej został. Potem pomieszkiwał w dużym pokoju, ale tylko na jednej półce regału i zwiewał do ogrodu. Potem przez może dwa tygodnie zrobił sobie azyl na kominku, tam posłanko, poducha, miseczki, jeszcze gdy zeskoczył załatwiał się w kuwecie na środku pokoju i uciekał pędem do ogrodu. A teraz, od kilku nocy mieszka w przyziemiu, gdzie mam malutkie mieszkanko do wynajmowania, aktualnie wolne. Nie ma już siły, aby go zatrzymać na górze, co sił w łapkach pędzi wewnętrznymi schodami do swojego pokoju niżej i tam czuje się dobrze. Przez trzy pierwsze noce spałam tam z nim na dole, ale to nie jest dobry pomysł. Bo ja się w nocy przewracam, Mić budzi, siada, nie wie gdzie jest i o co chodzi, nie ma spokojnego snu, a potrzebuje bardzo. Więc go tam zostawiam, wygłaskanego, wycałowanego, wyczesanego, z miseczkami, kuwetą i zapalonym światłem małym, aby w każdej chwili mógł przyjść na górę, ale nie chce. Z dołu ma też wyjście w dzień do ogrodu, aczkolwiek muszę go wynosić, bo sam na to nie wpadnie. Z ogrodu potrafi natomiast trafić do swojego pokoju sam. Dlaczego Mić nie che być z nami?