No i co mnie starą babę podkusiło, żeby wziąć se na kark koty. Było se kupić tamagotchi. Małe, niekłopotliwe i zająć się człowiek tym noże kiedy ma chęć. Nie wspomnę o tym, że nie generuje kosztów. Zabiję gadziny i będę miała spokój.Zachciało mi się na obiad ryby. Podszykowałam, posoliłam i postawiłam po za zasięgiem kotów. Tak mi się przynajmniej wydawało.Wyszłam na moment z kuchni i co? Słyszę jakiś rumor, brzęk a z kuchni nawiewają koty. Lecę sprawdzić co się stało? Czy aby moim skarbom nie stała się jakaś krzywda? Aha, stała się. Talerz zrzucony, potłukł się, moja ryba na podłodze rozwalona a koteczki zza węgła zezują co ja robię.I nawet nie wiem którego mam utłuc pierwszego. Stawiam na Tien bo to on włazi wszędzie i nie zastanawia się czy wolno. Chociaż Cymes mimo, że naziemny mógł też wleźć. On za rybkę dałby sobie własny ogon pokroić. A było tak spokojnie jak Salem była sama.

Jak przystało na królewnę zachowywała się dystyngowanie i z gracją.
