Kot typowo nocny to z pewnością Iga

Wiem, że z czasem jej się to przestawi i zacznie być aktywna bardziej w dzień, nauczy się o której chodzi się spać. Kitka jak była gówniarzem też tak miała, a teraz - godzina 23:00 Kitka wskakuje na szafę i śpi. Wczoraj wieczorem - jak co dzień - obie zaczęły gonitwy. Kitka koło jedenastej odpadła, a Iguśka łaziła, kręciła się, na łóżko i z łóżka... Mi to tam zazwyczaj nie przeszkadza, ale coś mnie połamało i gdyby nie okrutny ból głowy, zatok i migdałów to nawet bym pewnie uwagi nie zwróciła. Wzięłam laserek - myślę: wymęczy się to padnie. Moje nadzieje zostały rozwiane po jakiś 45 minutach gdy już jej się znudziło i przeniosła się na tor do zabaw. Leżę, charczę, raz mi gorąco raz zimno, patrzę na zegarek - 0:42 i wołam w myślach: Iga, litości! A ona cała w skowronkach hop na jedną stronę toru, hop na drugą, jedną łapkę wsadza w dziurkę aby piłeczka się ruszyła, druga łapka w drugą dziurkę, ale... ojej, zaklinowała się. To nic - "potrząsnę porządnie torem to się odklinuje" patrzy na mnie walając się z torem - "Duża umierasz? Jeszcze chwilkę się pobawię, coooo? Pewnie i tak mnie nie słyszysz bo już śpisz" - godzina 1:20

. Gdy już i tor się znudził przyszła na łóżko i w końcu się uwaliła, zanim zasnęłam było pewnie koło 2

.
Godzina 5:08, obudził mnie jakiś huk, myślę co jest? Podnoszę się - Iga leży. Rozglądam się po pokoju i kogo widzę? Kitka robi porządki na półkach z miną: "hmmm, to nie potrzebne" - łup na podłogę, "to tu nie pasuje" - łup na podłogę... "a co tu Duża położyła? Co to jest? Twarde, nie da się pogryźć - nie przyda się!" i na podłogę

O godzinie 5:30 zadzwonił budzik - dziękujemy za miło spędzoną noc
