» Pt paź 28, 2011 9:45
Re: Księżycowa Thaja (dt) - uśmiech na szczęście Z kotem:-)
Witam wszystkich serdecznie
Głupio mi pisać na forum o naszych prywatnych, można powiedzieć osobistych sprawach, ale skoro wątek Thai jest prowadzony publicznie , to muszę wyjaśnić tę sytuację, która niestety wymknęła mi się spod kontroli.
Napisze wprost: nie mogę oddać Thai. Nie zawiozę jej jutro do domu. Rozmawiałam już o całej sytuacji z domkiem, który czeka na ostateczną decyzję z naszej strony. I dziękuję za wyrozumiałość.
Najmłodsza córka postawiła mnie, można powiedzieć pod murem. Nie chce oddać Thai. Na próby perswazji odpowiada płaczem. Wygraża się pod moim adresem, że jeśli ją oddam, to się nigdy do mnie nie odezwie i mi nie wybaczy. W ogóle się już nie odezwie do nikogo. Mogłabym myśleć , że to jakiś przejściowy kaprys, ale nie w przypadku tego dziecka. Luiza jest osobą bardzo wrażliwą, nieprawdopodobnie nieśmiałą. Jest dzieckiem specyficznym. Zawsze była. Najdziwniesze jest to, że ona właściwie nie przepada za kotami. Do tej pory nie było większych problemów z oddaniem jakiegoś, nawet sierotek, które sama również podkarmiała butelką…
Thaja jest dla niej, tak mówi, wyjątkowa. Nie odda jej nikomu. Jeśli ma odejść kiedyś, czyli umrzeć ze starości, to tylko w naszym domu. Wczoraj rozmawiał z nią nawet mąż, tłumaczył i wymiękł… Rozmawiały dziewczyny, tłumaczyliśmy. Wszystko na nic. Jest tylko reakcja: płacz.
Myślę o dziewczynach, dla których ten aspekt wolontariacki (bycie DT), jest bardzo ważny. Misia wczoraj (Wera trzyma się twardo), rozpłakała się i powiedziała, że ona nie może jeździć do schroniska, patrzeć na biedy i mieć świadomość, że żadnej już nie może pomóc.
Myślę o domku, który czeka i który się bardzo nastawił, któremu obiecałam…
Myślę o tych biedakach, którym moglibyśmy ew. jeszcze pomóc
I PRZEPRASZAM wszystkich, którzy śledzili losy Thai, którzy się jakoś zaangażowali w jej sprawy, trzymali kciuki za domek.
Naprawdę nie mogę postąpić inaczej. Mam przed sobą 10-letnia dziewczynkę z kotkiem na ręku. Musiałabym chyba wydrzeć jej tę Thaję jutro siłą… Nie nakręcam tego wszystkiego, starałam się rozmawiać, tłumaczyć na spokojnie, racjonalnie... Myślałam, że już wszystko dobrze, że jest ok., ale nie jest, ja nie mogę tak postąpić. Ona ma dopiero 10 lat. I czuję, że nie mogę jej tego zrobić.
Przepraszam też forumowiuczów Mru Mru, którzy się bardzo zaangażowali w losy Thai – może czytają tutaj, ja nie znam hasła, żeby tam napisać. Jak przyjdą dziewczyny, to przekleją mój post.
PRZEPRASZAM