Cholerne koty
Czasem mam naprawdę dość. Dziś w nocy wdarły się WSZYSTKIE do szafy.
Mefisto otworzył drzwi, ale nie tak, jak zwykle, że się wślizgnął do środka i drzwi zamknął,
tylko otworzył drzwi na oścież. Pozostałe oczywiście skorzystały z okazji.
Rano miałam wszystko pościągane z wieszaków, pogniecione, pozaciągane i wywleczone z szafy...
Wszystkie koty zadowolone spały sobie w szafie.
W szufladzie w szafie miałam schowaną dużą grafikę, którą dostałam kiedyś w prezencie od artysty.
Grafika owinięta w folię bąbelkową, która się gadom bardzo spodobała,
więc wyciągnęły grafikę z szuflady i wygniotły ją.
Mam dość. Takie akcje, a ja mam mega doła, bo wczoraj dowiedziałam się,
ze w muzeum pracuję tylko do końca czerwca i potem bye bye.
Od lipca jestem wiec znowu bezrobotna.
A do tego facet, którego ostatnio poznałam, najcudowniejszy chyba facet na świecie, który mnie lubi,
prawi mi komplementy, puszcza oczka itd itp... przyznał się, ze ma "lubą". Niestety ja zdążyłam się już zakochać.
Zeby było śmieszniej, wymacałam sobie guza... Może to nic, a jak sie okaze, ze jednak jakies cholerstwo...
Czuję się skończona na każdym froncie.
A koteczki swą dzisiejszą akcją dobiły mnie już totalnie.
Mam migrenę i nie mam już siły na nic.
