Z dobrych wiadomości - dr twierdzi, że osłuch w drogach oddechowych nie zmienił się od naszej ostatniej wizyty, czyli nie jest gorzej.
Na moje sugestie odnośnie możliwej obecności pasożytów dr powiedział, że to wyszłoby w badaniach krwi. Uważa , że nie ma sensu robić badania na toxo. O biopsji dzisiaj nie rozmawialiśmy, ale może faktycznie zadzwonię jutro do niego i zapytam jeszcze raz.
Co do konsultacji z 50 zł w kopercie, to przyznam szczerze, że trochę ją odłożyłam, bo chciałam najpierw zrobić to usg, żeby się przekonać czy nie ma gdzieś w środku śladu nowotworu pierwotnego, bo to by oznaczało, że Kaszmir cierpi. Na dwie konsultacje równocześnie nie starczyło mi po prostu pieniędzy. Ale niedługo moja pensja, więc wyślę te zdjęcia do Wrocławia.
Dr jednak ciągle powtarza, że wg niego to prawie na pewno rak

Ale... powiedział też, że w wyniku usg dr Szydłowski napisał coś co może dać cień nadziei - tu cyt. z wypisu: "obszarowa halcyfikacja ośrodka ściągnistego przepony" (czy cuś koło tego), co z polskiego na nasze oznacza, że znajdują się tam jakieś zwapnienia, które mogłyby świadczyć o jakimś dawnym ostrym stanie zapalnym w drogach oddechowych. Więc teoretycznie te zmiany w płucach to może też takie zwapnienia po przebytej infekcji. Ale szanse na to są niewielkie.
Umówiliśmy się na kolejne rtg po 15 stycznia. Ono powinno dać nam już w miarę konkretną odpowiedź czy zmiany powiększają się czy nie.
Niestety dr nie zna lekow na pobudzenie apetytu, o których dowiedziałam się od kilku osób z forum. Zapisał nam zwykłe Relanium, które czasem daje taki efekt, ale możliwe, że kocio będzie po nim zbyt pobudzony. Jutro zrealizuję receptę i zobaczymy jak to na niego podziała.
Po powrocie Kaszmirek zjadł nawet sporą porcję mięsa a teraz śpi.
Biedactwo, strasznie się stresuje tymi długimi podróżami i oczekiwaniem w kolejkach u wetów

Ale za to jak już wrócimy do domu i otworze wreszcie transporter, to pełnia szczęścia wraca. Kić chodzi po całym domu, strasznie głośno gada i ociera się o mnie i wszystkie napotkane sprzęty. Widać, że bardzo się cieszy, że wrócił do swojego domu

Dopiero teraz mam pewność, że Kaszmir uznał, że jest naszym kotem. I że tutaj jest jego "miejsce we wszechświecie".
I tak już pozostanie. Do końca. Obojętnie co się jeszcze wydarzy. Obojętnie jak długo dane nam bedzie cieszyć się sobą.