Dziś rano odeszła MaryLux. Była mi bardzo bliska.
Są ludzie, którzy zapadają nam w serce od pierwszego spotkania. Moja bliskość z Mary rodziła się w internecie, podczas wieczornych pogaduszek na forum.
Zastanawiam się nad fenomenem naszej relacji. Nazwałabym to pokrewieństwem umysłów. Ten sam sposób rozumowania, podobne poczucie humoru. Podziwiałam, wciąż podziwiam jej inteligencję, szerokie horyzonty. Ogromną wiedzę w różnych dziedzinach.
Spotkałyśmy się raz, w maju ubiegłego roku. Spędziłyśmy razem 6 godzin we Wrocławiu. Krótko, za krótko. Miałyśmy jeszcze wiele planów, kocia kawiarnia, piwo w Złotym Psie, Wuwa...
W październiku ubiegłego roku Mary miała przyjechać do Warszawy. Chciałam jej pokazać Pragę. Coś mi wypadło i przełożyłyśmy spotkanie na wiosnę. Wiosny już nie będzie, ani w Warszawie, ani we Wrocławiu. Tak bardzo mi z tym źle.
Każdego nas czeka śmierć. Prędzej, czy później. Czasem myślę, że wolałabym prędzej niż później. Coraz więcej fajnych osób jest już TAM. Żyję, dopóki jest Nolina... potem... chyba nie będzie motywacji...
Numer telefonu Mary pozostanie na liście moich kontaktów, tak jak numer mojego taty. Sms-y i wiadomości na WhatsAppie też. Nie mogłabym skasować...
Do zobaczenia Mary w lepszym świecie.
Obiecane zdjęcia Noliny wstawię w innym terminie.