Piątek!

Dla niektórych to krok do weekendu ale ja muszę jeszcze przetrwać jutrzejszy dzień. Wczorajszy dzień był porażką. Znów wyszłyśmy 40 min. po czasie.Ale z takim składem i w takiej ilości nie ma się co dziwić.Do 18 były dodatkowe dwie osoby a po 18 zostałyśmy we trzy. Ja na stoisku, mimoza na kasie i kierowniczka to nasz cały skład.
Praca kasjerki nie polega tylko na siedzeniu na kasie ale też na wykładaniu towarów , sprzątaniu koszyków bo klienci rzadko odnoszą na miejsce, fejsowaniu sklepu w obrębie kasy. Mimoza jednak uważa inaczej. Na przeciwko jej kasy jest alejka z chemią i zaraz na początku półka z papierami toaletowymi i ręcznikami. Zaraz obok koszyków stała paletka z papierami toaletowymi.Kierowniczka dwa razy kazała mimozie na kasie dołożyć papieru bo nie ma na półce. Gdy zwróciła jej uwagę po raz trzeci usłyszała od mimozy -
ale ja mam dołożyć ???? Mnie ręce opadły i już miałam się zapytać czy widzi koło siebie kogoś jeszcze.
Jest 22 i należy zamknąć sklep. Kierowniczka siedzi w biurze bo przygotowuje dokumenty zwrotu na pieczywo, gazety a mimoza jak głupia dzwoni na nią na tej kasie. W końcu nie wytrzymałam i pytam co chce. A ona mi na to ,że dzwoni bo chce klucz od sklepu. Nie wytrzymałam znowu i mówię żeby sobie sama przyniosła. Żywej duszy na sklepie a ona lokaja potrzebuje żeby jej klucze od sklepy przynieść które powinna mieć już dawno naszykowane. Jak się wypięła z kasy i zaczęła się liczyć to ja zdążyłam pochować mięso, poprzykrywać wędliny, pomyć tace , maszyny do krojenia i zamknąć stoisko i na koniec wyjechać maszyną i umyć sklep.Kiedy zjechałam już maszyną do myjni by wylać wodę i umyć maszynę ona skończyła się rozliczać i przyszła zapytać czy mi w czymś pomóc. Kazałam jej nalać wody do wiadra i objechać mopem te miejsca do których nie jestem w stanie dojechać maszyną.Umycie podłogi przy drzwiach wejściowych i przy kasach zajęło jej 15 min. Później się przebrała i z torebeczką na ramieniu czekała gotowa do wyjścia więc pogoniłam ją ze śmieciami. Kierowniczka poszła jeszcze sprawdzić sklep i znów okazało się że lodówki nie pozamykane, sklep nie przefejsowany tylko zrobione to co zrobiła sama. No to zaczęłyśmy jeszcze fejsować. A co zrobiła mimoza ? Ano stała w korytarzu czekając na wyjście. Jolka się wkurzyła znaczy kierowniczka i kazała jej jeszcze sprzątnąć socjal. Jej sprzątnięcie polegało tylko na wyrzuceniu worka ze śmieciami bo to jej zdążyła powiedzieć. A tego, że brudne garnki stały w zlewie już nie zauważyła. Co do brudnych garów to już kolejna historia.
Co miesiąc mamy listę dyżurów sprzątania. Sprzątanie polega na tym że dana osoba która ma tego dnia dyżur : zamiata i myje podłogi w piekarni, szatni, myje kibelek i podłogę w nim, ogarnia socjal. Niestety u mnie pracują same brudasy. Jeżeli ktoś idzie na przerwę, robi sobie kawę czy herbatę, je i np. nakruszy to co za filozofia po zjedzonym posiłku umyć po sobie kubek, sprzątnąć okruszki, wyrzucić opakowanie po kanapce czy zjedzonej sałatce lub po prostu przetrzeć blat stołu gdy coś się rozlało.
Dla niektórych to jest problem bo wolą zostawić po sobie chlew bo przecież i tak ten co ma dyżur posprząta bo lepiej lecieć na fajkę.
Ale taka jest praca z ludźmi.U mnie są tylko trzy góra cztery osoby które naprawdę sprzątają. Jednak cierpliwość diametralnie zaczyna mi się kurczyć i mam zamiar pogadać z naszą główną kierowniczką jak wróci z urlopu ,żeby wpłynęła na innych. Bo nie uśmiecha mi się mycie po kimś garów jeśli ja sama z nich nie korzystam nie mówiąc o zostawieniu komuś do mycia. Ja w pracy pije tylko wodę . Gdy któraś z dziewczyn zrobi mi np. kawę to po wypiciu myję od razu kubek i odstawiam na miejsce.
No to się wyżaliłam.
Dziewczynki oczywiście ok. Po śniadanku trochę po hopsasały a teraz smacznie śpią a ja jeszcze trochę i będę zbierać się do roboty. Jeszcze tylko dziś i jutro i dwa dni wolne.