Stara Szafa i Mała Sowa; Loki i Caillou IV gaudeamus igitur

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie wrz 11, 2011 13:37 Re: Stara Szafa Mała Sowa;Loki Caillou IV oraz LUCJAN ODBITY!!!!

pozytywka pisze:Jak z wyraźną satysfakcją i szerokim uśmiechem powiedział pan dyżurny na komisariacie – nie ma pani na to dokumentów, ze oddała pani kota pani B.


ale to jak to?
nie było podpisanej z nią umowy adopcyjnej ???
Obrazek Obrazek

sliver_87

 
Posty: 4052
Od: Nie wrz 05, 2010 12:19
Lokalizacja: Rybnik

Post » Nie wrz 11, 2011 13:45 Re: Stara Szafa Mała Sowa;Loki Caillou IV oraz LUCJAN ODBITY!!!!

nie sliver, nie było
nie bylam ortodoksyjna zwolenniczka podpisywania umów adopcyjnych w przypadku, kiedy nie jestem organizacja pomagającą kotom, a osoba, która ode mnie kota bierze, robi wrażenie niezdolnej do pojęcia, dlaczego domagam się jej danych osobowych :roll:
Zauważ czas przeszły, którego użyłam odpowiadając ci na pytanie ;)
W jakiś sposób założyłam, ze większą gwarancję daje mi jej deklaracja dalekoidącej współpracy, zapraszanie mnie do odwiedzin, umowa, że dostarczę za tydzień/dwa żwir i karmę ( w domyśle, może na stałe zajmę się aprowizacją), moja propozycja pomocy przy wizytach u weterynarza itp. itd.
Naprawdę myślałam, że kobieta chce, bo jej się to będzie opłacało, utrzymywać ze mną kontakt
Dostałam nauczkę w pieknym stylu, nie? :twisted:

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 11, 2011 13:50 Re: Stara Szafa Mała Sowa;Loki Caillou IV oraz LUCJAN ODBITY!!!!

pozytywka pisze:Dostałam nauczkę w pieknym stylu, nie? :twisted:

no musze stwierdzić, że tak.
przykra lekcja, ale ucząca.
wniosek, zawsze ale to zawsze domagać się umowy, bez względu na wszystko- a jak nie chce podpisac to niech spada na palme...

a czas przeszły zauwazyła, ale dzieki że mówisz;) /piszesz włąściwie/
przez tą historie od paru godzin zalegam na kanapie i gnije, by dowiedzieć się co dalej:)
Obrazek Obrazek

sliver_87

 
Posty: 4052
Od: Nie wrz 05, 2010 12:19
Lokalizacja: Rybnik

Post » Nie wrz 11, 2011 13:57 Re: Stara Szafa Mała Sowa;Loki Caillou IV oraz LUCJAN ODBITY!!!!

umowa adopcyjna była przecież zawarta, ale była to umowa ustna
nie została zawarta umowa pisemna
czyli gdyby byli świadkowie , którzy potwierdzą zawarcie takiej umowy i jej warunków
to ich zeznania byłyby tym dokumentem pisemnym -dowodem na zawarcie umowy ustnej
nie ma obowiązku zawierania pisemnej umowy adopcyjnej -

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28741
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Nie wrz 11, 2011 14:05 Re: Stara Szafa Mała Sowa;Loki Caillou IV oraz LUCJAN ODBITY!!!!

Patmol ma rację
Umowa ustna obowiązuje
A pisemna umową adopcyjną pani B. mogła sobie wytrzeć dziuplę, bo to jest ten typ człowieka.
Nawet, gdyby została podpisana, to TOZ mógłby stwierdzić, ze kot jest tłusty i wygląda zdrowo, więc nie ma powodu do interwencji
Taka jest prawda i znam przynajmniej jeden przykład wyczytany tu na forum - długa historia nie będę jej tu teraz przytaczać

sliver, naprawdę staram się pisać szybko ;)

Daruję wam emocjonalne opisy uczuć, które mną targały przez noc; rano od piątej zajęłam się komponowaniem pisma – zeznania – chciałam w nim zawrzeć maksymalna ilość konkretów, dat i przedstawić chronologię wydarzeń, żeby zetrzeć te durne uśmieszki pana z okienka na komisariacie, chociaż same wiecie, jak ludzie reagują, kiedy słyszą, że człowiek się martwi, ze ktoś źle się opiekuje kotem.
Od 9-tej wydzwaniałam na numer podany mi przez indolenta z okienka, jako numer dzielnicowego odpowiedzialnego za osiedle, na którym mieszka pani B.
Co jakiś czas usiłowałam się dodzwonić do mojego własnego dzielnicowego, bo jak wiadomo, dzielnicowy twoim przyjacielem i na pewno może ci poradzić, jak się uporać z trudną sytuacją, względnie jak się dodzwonić do dzielnicowego pani B.

O 11-tej pojechałam na komisariat, naiwnie sądząc, że albo spotkam się którymś z dzielnicowych, albo złożę pismo.
Przed wyjściem upewniłam się jeszcze na stronie internetowej komisariatu (litościwie zmilczę jego numer), czy nie zmieniły się numery telefonów dzielnicowych, względnie ich rewiry.
Na stronie wszystko grało i tańczyło.
W komisariacie przyjął mnie bardzo miły pan, który okazał się być tym, do którego podano mi numer, który jakoby miał być dzielnicowym osiedla pani B.
No wiec nie. Pan sierżant jest oddelegowanym do okienka, a mój dzielnicowy aspirant ... nie pracuje już od dwóch lat.
Zdumiona pytam, jak to możliwe, skoro strona internetowa itd ...
I cóż słyszą uszy moje? Strona internetowa komisariatu (nie wiem czy tylko tego ) jesta aktualizowana RAZ W ROKU. 8O
(chyba rzadziej, skoro widnieje na nim nazwisko dzielnicowego, który od dwóch lat nie pracuje, ale to nie było przedmiotem sprawy, więc odpuściłam)
Na pytanie, dlaczego uchachany dyżurny z poprzedniego dnia podał mi nieaktualne dane, usprawiedliwił go, że pracuje od niedawana. :roll:
To nie jest wątek o policjantach, więc daruję sobie refleksje, które mi się cisną do głowy.
W każdym razie pan pozwolił mi wyłuszczyć sprawę – na widok czterostronicowego pisma wyraźnie stracił entuzjazm, ale nie częstował mnie durnymi uśmiechami, a na koniec przyznał, że mam rację, co do tego, jaka jest procedura (zdradzona mi przez Panią Biały Kotek) odzyskiwania zwierzęcia.
Nie robił mi zbytnich nadziei.
Pisma nie przyjął, bo w okienku nie ma dziennika podawczego, a sekretariat jest nieczynny w soboty.
Powiedziałam, że chciałam zostawić jakiś ślad, notatkę, że byłam i że się trochę boję, bo jedną kwestią jest to, czy kobieta mi kota odda, a drugą, czy nie czeka tam na mnie zwerbowany do pomocy kochaś z wielką maczugą (tylko bez skojarzeń, proszę :wink: )
dowiedziałam się, ze jakby się coś działo, mam dzwonić na 112, to wtedy patrol przyjedzie (o ile nie będzie gdzieś indziej bardziej zajęty).
Czyli najpierw mam dostać w łeb, a potem uzyskam pomoc. Inaczej procedury nie przewidują.
Tak więc udałam się na umówione spotkanie ze świadomościa, że jeśli znów mnie wystawi do wiatru, to czeka mnie powtórzenie drogi, którą przeszła Pani Biały Kotek, przy czym nie mam gwarancji, że się uda

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 11, 2011 14:10 Re: Stara Szafa Mała Sowa;Loki Caillou IV oraz LUCJAN ODBITY!!!!

pozytywko, ja Cie nie pośpieszam, spokojnie czekam i czytam z zapartym tchem co dalej.
wiem, ze kosztuje Cie to wiele nerwow i emocji...
Obrazek Obrazek

sliver_87

 
Posty: 4052
Od: Nie wrz 05, 2010 12:19
Lokalizacja: Rybnik

Post » Nie wrz 11, 2011 14:34 Re: Stara Szafa Mała Sowa;Loki Caillou IV oraz LUCJAN ODBITY!!!!

Pojechałam do pani B, męża ukryłam piętro wyżej, bo nie chciałam eskalować konfliktu; miał być jedynie tym, kto wykręci 112, gdybym rzeczywiście oberwała w łeb i uzbroiłam się w cierpliwość.
Wcześniej jeszcze okazałam mój miły i pełen dobrej woli uśmiech komuś, kto obserwował mnie przez wizjer, ale drzwi nie otworzył, kiedy stukałam.
Powiem szczerze, że modliłam się do boga wszystkich małych zwierzątek, gdyż tylko w niego wierzę i usiłowałam mu wytłumaczyć, ze bez sensu jest karać mnie za nieroztropność tym, ze Lucjan zostanie u nieodpowiedzialnej furiatki.
Bardzo ładnie argumentowałam, ale teraz nie przytoczę, bo mi niewiele w pamięci zostało; jakby co, musicie sobie wymyślić własne modlitwy do niego ;)

Ponieważ dzięki (wątpliwej jakości) znajomości z panią B. Zaczęłam dostrzegać korzyści z bycia cwanym, zablokowałam w komórce wyświetlanie numeru i zadzwoniłam, że już jestem.
Odebrała od razu, zdyszana; że już jedzie, że będzie za 5 min.
Cień sugestii otuchy przemknął płochliwie przez moje serce.

Rzeczywiście przyjechała niedługo. Przywitała się grzecznie i tylko ze smutnym wyrzutem stwierdziła, ze miała przeze mnie nieprzyjemności ze strony dozorczyni – bo stałam wczoraj na klatce, a tu obcym ludziom nie wolno ot tak sobie wchodzić.
Odparłam, że drzwi na klatkę są otwarte, jest i był biały dzień, wchodzi kto chce i nie dostrzegam problemu.
(potem przyszło mi do głowy, ze pani B. mieszkanie wynajmuje i nie chce żadnych zatargów z sąsiadami, ani dozorczynią, bo lokum jej wymówią)
Pani B. Znów pełna smutku powiedziała, ze nie wie, czy zdoła wejść do mieszkania, bo nie ma kluczy (których podobno jest kilka kompletów) i nie wie, czy syn jest w domu.
Poinformowałam ja, że owszem jest, oglądał mnie nawet kilkakrotnie, jak również słyszałam jego telefon, kiedy do niego dzwoniła.
(na szczęście słyszałam też donośne MEOW Lucjana, bo dzień wcześniej był gdzieś zamknięty i nie było go słychać)
Pani B. Waląc w drzwi uzyskała wstęp do domu i miłym, potulnym głosikiem powiedziała, że już mi kotka przynosi i wszystko pakuje, co dla niego przyniosłam.
Nic od niej nie chciałam oprócz kota i jego książeczki zdrowia, ale się nie spierałam, bo nie chciałam z nią wchodzić w żadne dyskusje.
Bałam się, ze wpadnie na pomysł przekonywania mnie, zeby jej kota zostawić, skoro tak ładnie wygląda i sama widze, ze jest zadbany, ale nawet nie próbowała.
Stałam z kotem w transporterku i czekałam, aż pani B. upora się z myciem kuwety.
Czynność ta trwała 12 min.
Z zegarkiem w ręku. A i tak, po przyjściu do domu myłam ją dwukrotnie i odmaczałm w nierozcieńczonym domestosie. Jej smród powaliłby nawet bywalca wybiegu dla fenków.
Wszystko, co przyniosłam do domu, a co przeleżało się miesiąc u pani B. nadawało się albo do wyrzucenia, albo do zalania domestosem.
W domu cuchnęło tak, jakby miała 60 kotów od 60 lat, a nie jednego - od miesiąca
Byłam w szoku.
Ciekawe co powie właściciel mieszkania, jak tam zaglądnie po czynsz :twisted:
Lucjan nie jest kotem, który znaczy, sika po kątach, albo nie trafia do kuwety
Po prostu oni tej kuwety nie czyścili.
wyjmowali co grubsze, a śmierdzący żwir i śmierdzący plastik rozsiewały aromaty

Pani B. była uprzedzająco grzeczna, wręcz potulna i gdybym poprzedniego dnia nie słyszała jej agresywnych wrzasków, to bym nie uwierzyła, że to ta sama osoba.

Tak więc chwyciłam Lucjana, książeczkę i siatkę z jakimiś jego rzeczami i wydostałam się na wolność i do normalności

KONIEC :)

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 11, 2011 14:47 Re: Stara Szafa Mała Sowa; cz IV; ODBIJANIE LUCJANA str 34-36

Ufffffffff :ok:
Lepsze niż kryminał 8) Szkoda, że prawdziwe. Jesteś dzielna jak diabli pozytywko! :1luvu:
Obrazek Obrazek

shira3

 
Posty: 25005
Od: Śro mar 11, 2009 21:51
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Post » Nie wrz 11, 2011 14:52 Re: Stara Szafa Mała Sowa; cz IV; ODBIJANIE LUCJANA str 34-36

uff... dobrze, ze tak to się skończyło.
współczuję Luckowi i podziwiam, ze nie zraził się do tak śmierdzącej kuwety.
dobrze, ze go odbiłaś.
podziwiam cie naprawde.
Obrazek Obrazek

sliver_87

 
Posty: 4052
Od: Nie wrz 05, 2010 12:19
Lokalizacja: Rybnik

Post » Nie wrz 11, 2011 14:56 Re: Stara Szafa Mała Sowa; cz IV; ODBIJANIE LUCJANA str 34-36

Dzielna to była Pani Biały Kotek.
Ona przetarła mi szlak i natchnęła myślą, że trzeba walczyć, nawet jeśli szanse sa niewielkie.
Chciałabym jej pomóc w ogłaszaniu Filutka - Mimi; jak już obydwoje dojdą do siebie :)

I chyba Ją namówię, żeby ktoś z miau zrobił wizytę przedadopcyjną w przyszłym domku.
Będę prosić tutaj, może ktoraś koleżanka-krakowianka się zgodzi :)


Co do Lucka - jemu nie działa się krzywda.
Tzn. długofalowo na pewno odbiłoby sie na jego zdrowiu karmienie jakimś dziwnym kolorowym syfem (czy whiskas ma takie różnokolorowe chrupki, każdy w innym kształcie?); pewnie też nie byłby szczepiony, nikt by mu nie kontrolował uszu, czy świerzbowiec sie nie odradza.
Istniało niebezpieczeństwo, że przy przeprowadzce starszych synów, albo kolejnych zawirowaniach życiowych pani B. kot trafiłby na podwórko
Tak naprawdę bałam się tego, co się może stać, a nie tego, czy kot ma co jeść.
A im bardziej poznawałam charakter pani B. oraz szczegóły jej życia rodzinnego, tym bardziej sie obawiałam, co Lucjana czeka w przyszłości

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 11, 2011 15:11 Re: Stara Szafa Mała Sowa; cz IV; ODBIJANIE LUCJANA str 34-36

a to wczorajsze zdjęcie z przygotowań do pierwszej nocy w cudownym DT :)

Obrazek

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 11, 2011 15:14 Re: Stara Szafa Mała Sowa; cz IV; ODBIJANIE LUCJANA str 34-36

Jenyyyy śliczny kocio :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu:
Obrazek Obrazek

shira3

 
Posty: 25005
Od: Śro mar 11, 2009 21:51
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Post » Nie wrz 11, 2011 15:17 Re: Stara Szafa Mała Sowa; cz IV; ODBIJANIE LUCJANA str 34-36

na szczęście nie zbrzydł, a jak ktoś lubi tłuste koty, to będzie bardzo z niego zadowolony (pisałam, że 5 kg waży?) :mrgreen:
uszy mu doczyściłam, pazury obcięłam
sierścią ładnie porósł, brzuszek już nie jest łysy
Nadal miziak nad miziaki z niego jest

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 11, 2011 15:28 Re: Stara Szafa Mała Sowa; cz IV; ODBIJANIE LUCJANA str 34-36

pozytywka pisze: Nadal miziak nad miziaki z niego jest

To teraz kciuki za domek, w którym BĘDZIE MIAŁ Z KIM się miziać :ok: :ok: :ok: :ok:
Obrazek Obrazek

shira3

 
Posty: 25005
Od: Śro mar 11, 2009 21:51
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Post » Nie wrz 11, 2011 15:32 Re: Stara Szafa Mała Sowa; cz IV; ODBIJANIE LUCJANA str 34-36

Lucjan wcale nie jest tłusty :evil:

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28741
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 23 gości