To ja byłam 'na wizycie'. Nie miałam jak targać Migdała.
Pasty odkłaczającej nie ma na porcje - na tubkę nie moge w tej chwili sobie pozwolić

.
Opcją - z wywiadu - jest .. angina, co mnie tez przyszło do głowy, widząc te wymioty z pianą.
Spał. Na przygotowywanie kolacji się ożywił... z talerzyka 'nie będę jadł'. Trochę z ręki surowej wołowiny. Po dwóch kawałkach spróbowałam rozkruszoną tabletkę przemycić - ale Migdał jest czujny! Nie tknął. Następny kawałek zjadł. I w ten sposób zjadł kilka. Mało i bez tabletki. Ale jak nie wyrzyga to może coś z tego będzie.
Wersja jest, że jak nie zacząłby jeść dziś- jutro rano, to jedziemy na kroplówkę.
Znowu wygląda jak sierota

. A podobno tabletki są dobre

, albo niewyczuwalne... Kupię kilka porcji lyzyny i wcisne mu na siłę, a co.
Morela zjadła wszystko, moja grzeczna kicia. Dostanie za to ten wzgardzony immunodyl.
Ale takie sytuacje wytrącają mnie z równowagi także z powodów logistyczno-transportowo-finansowych. I taka wytrącona wchodziłam do sklepu, gdzie przed drzwiami miotała się baba i szukała dziecka

. Okazało sie, że dziecko-mała dziewczynka, może 2 lata, usiłuje wyjść ze sklepu [drzwi automatyczne]. Baba ją dorwała, zaczęła szarpać i wrzeszeć 'gdzie łazisz, czemu odchodzisz' itp. Normalka, jak to zwykle jak matka kiedy zgubi dziecko

. Nie wytrzymałam i się wydarłam ja na babę, uświadamiając jej kto tu jest winny. Na jej szczęście nie odpowiedziała tylko coś tam już cicho do dziecka.