No to chwilowo wrócili my z wojaży.....
W międzyczasie poznalim Czornego Szatana....

..zwanego Luigim. Dla rodziny i bliskich - Lujem
Moje Koty mówio, żebym im nie przynosiła persa, bo się skudłaczy u nas - Nocek cięgiem wszystkich molestuje.. Ostatnio naumiał się myć Dwunożny Personel i czyni to uparcie - a uwierzcie mi, bydlątko moje ma ozór jak papier ścierny!! masiakra, Piksunia i Polcia mają języczki o wiele miększe, nasz samiec bezjajeczny mógłby śmiało zdzierać tapety ze ścian... A upodobał sobie moje czoło i z uporem maniaka robi mi piling...
No i tak, a propos wyjazdów... Byli my we Wdzydzach Kiszewskich...

...i oraz w Tatrach my też byli, a konkretnie u stóp owych, w Zakopanem...

...i w Ojcowie też bylim...

...ale nad morzem w tym sezonie nie, co nas niemożebnie smuci, glum, glum, my preciousss....
...i o ile Dwunożna się cieszyła z wyjazdów, bo wreszcie znów w trasie, bo znów sezon, bo znowu ulubiona praca pilota i nareszcie troszeczkę zarobiła - na lepsze żarełko dla siebie, na spłatę mediów (zapłaciłam w całości zaległe rachunki za gaz i prąd i nie macie pojęcia, jaka się lekka zrobiłam - kiej ten motylek, HEJ!!), o tyle wyjeżdżać i zostawiać Futrzęta jest... strasznie przykre!
A Futrzęta o tym wahaniu mego serca wiedzą, ojjj, wiedzą...
I piorą mi mózg, jak tylko mogą
O tak między innymi:

...i tak...

Na szczęście jednak dla Kotów, a na nieszczęście dla mnie, wyjazdy nagle się skończyły, i to przed czasem :/. Wypadło mi 5 tras - jeździłam teraz głównie z jednym z moich biur z Zielonej Góry i niestety kilka wycieczek zostało odwołanych... Tak więc wróciłam przedwcześnie do domu, co Kotom niezmiernie się podobało..
Z tej radości powstała podwójna tęcza ;>

....a po niej Nocek zaanonsował zmianę pogody, cytując stare przysłowie Wilqa "Będzie burza, bo mi się wydłuża..."

Z wieści innych, Polcia, zwana także Pluszką lub Pluchą, czasami, dorobiła się wyroku..
Wyrok zapadł po obejrzeniu przez Basię tego zdjęcia:

i brzmiał groźnie: "odchudzamy!!"
Spojrzenie Poli na takie dictum nie nadaje się absolutnie do publikacji....
Jeśli bowiem policzyć ilość paszy, jaką otrzymuje ta czarnobiała panienka, to okaże się, że wcale nie jest to tak dużo. Jednak jeśli podzielimy to przez ilość ruchu, jakiego nie zażywa obiekt naszych rozważań, to, eeee, jakby pojawia się mały, malutki kłopocik.
Mianowicie że - Polindzie nie chce się.
W ogóle jej się nie chce. Biegać, znaczy.
Wskoczyć na parapet (
już umniem i nie spadywuję!) - owszem. Poplątać się za Dwunożną po domu - no czemu nie... Ale biegać? to dobre dla Murzynów, na olimpiadzie...
Dzisiejsza próba rozruszania Pluśki umarła na podłodze, gdy skończyło na tym, że zziajałam się bieganiem z myszką przed nosem szalenie ubawionego i zupełnie nieruchomego Kota Czarno-Białego...
Ale nic to, Baśka. Coś wymyślimy. Może sprawię Polci jeszcze jednego Kotecka, takiego bardziej ruchliwego?....
Aaaaaa. Apage. Może jednak nie teraz, gdy ważą się losy naszej przeprowadzki i szykuje kolejny - choć nie pilocki na razie - wyjazd na saksy....
Tak czy siusiak, nieubłaganie nadchodzi lato. Niedaleko domu odkryłam ostatnio piękne łąki i nazbierałam jakieś obłędne ilości chabrów, maków, maruny, kopru dzikiego i gentiany, i zbóż wszelakich, i gałęzi lipowych obsypanych cudownie pachnącymi kwiatami, i tak sobie łażę po tych łąkach, wącham, jak pachnie z pobliża las, i tak sobie myślę z rozpaczą - kurdęż, toż to zaraz jesień!
tyle się człek naczeka na wiosnę, a ona jako te żółwie: myk, myk, i już jej nie ma!
To niesprawiedliwe!..

A teraz będzie na przeprosiny, dla Hańki. Że tak długo tu ciszą wiało - Ci sfotografowałam kwiatka ku przeprosinom, o:

No, ale ja sobie tu gadu-gadu, a Pola na to...

"Urzekła mnie twoja historia...."
Jakby ktoś posiadał życzenie poczytać czasem coś jeszcze autorstwa niżej podpisanej, to zaprasza się o tu:
http://meregyne.wordpress.com/I to by było na tyle na dziś :>