Połowa zadania wykonana

Koteczka już w lecznicy czeka na zabieg. Ale na stacji benzynowej jaja były jak nie wiem co. Ja do mizianki podejść nie mogłam, więc tylko z odległości mogłam mówić, co panowie mają robić, żeby skutecznie ją złapać. Dwóch wielkich facetów nie dało rady chwycić za sierść na karku, bo bali się zrobić jej krzywdę

Dopiero zniecierpliwiona ich bezradnością kobitka doszła do kotki, jeden ruch i koteczka już była w kontenerku
Jak już malutka darła się w niebogłosy w niewoli, panowie zaczęli zadawać pytania o to, co się z nią teraz stanie, czy na pewno nikt nie zrobi jej krzywdy, gdzie będzie do czasu zdjęcia szwów i najważniejsze: czy na pewno przywiozę ją po zdjęciu szwów. Widać było ewidentnie, że nie mają do mnie zaufania
I tym sposobem okazało się, że mogą koteczkę przetrzymać w małym pomieszczeniu gospodarczym na stacji benzynowej. Uffff, jaka ulga

Umówiliśmy się, że dzisiaj wieczorem po pracy przywiozę im klatkę wystawową, cały sprzęt (kuwetka, posłanko) i koteczkę i ulokujemy ją pod ich opieką. Ja będę tam zaglądać dwa razy dziennie, co dla mnie problemem wielkim nie będzie, bo stacja całodobowa i mieści się na moim osiedlu. I tak codziennie w drodze do pracy i z powrotem tamtędy przejeżdżam. Potem zabiorę kotkę na zdjęcie szwów. Będą mieli ze mną stały kontakt, bo dałam im firmową wizytówkę ze wszystkimi namiarami, więc jakby coś się działo między moimi odwiedzinami, zawsze mogą mnie ściągnąć.
Wiecie co, strrrasznie się cieszę
Teraz tylko się martwię, czy wetka przeżyje podawanie dzikusce narkozę
