» Nie gru 16, 2007 21:25
Trzy życzenia serca
Do izby pachnącej żywicą i przystrojonej jedliną Jerzy powrócił, gdy zegar w miasteczku wybił drugą. Tej nocy białe konie kilkakrotnie pokonały drogę między domem w parku, a szkołą, gdzie przygotowano dla nich sypialnie, zaś pani Eulalia tak się zaczytała, że nawet nie spostrzegła, jak razem z klatką przeniesiono ją do sypialni chłopców.
Jerzy położył rękę na piecu. Zajrzał do paleniska i na dopalające się węgle rzucił naręcze sosnowych łapek. Ogień zatrzeszczał i buchnął do góry jasnożółtym płomieniem.
Stał dłuższą chwilę patrząc w ogień nie mogąc pozbyć się wrażenia, że ktoś go obserwuje.
- Bardzo udany wieczór – powiedział Kleofas Wieczysty i usiadł na jednym z ciężkich, topornych drewnianych krzeseł.
Jerzy spojrzał na małego człowieczka o szpiczastych, porośniętych futerkiem uszach.
- Jesteś skrzatem – powiedział i zdziwił się, że wszystko przyjmuje tak spokojnie, jakby na co dzień podejmował u siebie bajkowe stworzenia.
- Jestem – odparł Kleofas i sięgnął po przygotowaną dla konia kostkę cukru.
Jerzy wyjął z kredensu dwa ciężkie ceramiczne kubki.
Nalał do garnka mleka i postawił go na piecu, aby się nagrzało.
- Jutro o wszystkim zapomnisz – powiedział mały człowieczek – i będziesz pewien, że to ci się śniło.
Jerzy wzruszył ramionami.
- Trudno – odparł – To piękny sen.
Kleofas Wieczysty uśmiechnął się i poruszył czubkami uszu.
- Jeżeli ma się dobre sny, to nadchodzący dzień jest dobry – powiedział. – Dzisiaj jest szczególna noc, więc sny też powinny być niezwykłe…
Jerzy napełnił dwa kubki mlekiem.
- Od pewnego czasu wydaje mi się, że nie przestaję śnić.
Mały człowieczek zdmuchnął z powierzchni mleka kożuch.
- Raz na pięćdziesiąt lat mogę spełnić trzy życzenia - oznajmił. – Trzy życzenia serca, więc nie możesz życzyć sobie pieniędzy, chociaż nie wyglądasz na kogoś takiego…Pomyślałem, że jesteś tą właściwą osobą, więc zastanów się szybko, bo o świcie stracę moc.
Jerzy poczuł jak jego serce silniej zabiło, ale zaraz odpędził od siebie natrętne życzenie.
- A właściwie, to czemu nie ? – zapytał Kleofas Wieczysty. – To jak najbardziej jest życzenie serca.
- Wiem – odparł Jerzy – ale nie mógłbym żyć nie wiedząc, czy to było tylko życzeniem, czy wolą…
Mały człowieczek podrapał się w głowę.
- Chyba cię rozumiem – powiedział.
Jerzy pokiwał głową.
- Chciałbym… – nachylił się do ucha Kleofasa i coś szepnął.
Mały człowieczek pokiwał głową.
- Tak, to dobre życzenie….Szczególnie, że Wincenty….ale on powie ci wszystko sam. I zostało ci jeszcze jedno.
Jerzy zamyślił się.
- Chciałbym poznać zakończenie ballady – powiedział. – Tej, którą….
Kleofas wstał i otworzył drzwi sieni.
- Boże z ogonem bujnym
Mój Boże z grzywą gęstą
Ja przecież jestem, przecież byłem
Na Twoje podobieństwo.
Nikt by w to nie uwierzył
Nic z tego nie zostało…
Czterokopytny Boże spraw
By umieranie nie bolało…
Jeszcze o jedno Cię proszę
Nim wszystko będzie końcem…
Niechaj na przekór wyśnię sen,
Że galopuję w słońce…
I pędzę wprost w promieni blask
Pękają chmury w niebie
A ja nie czuję więcej nic
I mknę i gnam do Ciebie…”
Dobiegło zza zamkniętych drzwi stajni.
- To wszystko – powiedział mały człowieczek i zniknął.
Jerzy wszedł w ciemność stajni, a konie spłoszone jego obecnością umilkły. Jerzy oparł policzek o ciepłą, delikatną szyję zwierzęcia.
Wyjął z kieszeni trochę pokruszony, zielony opłatek i podsunął otwartą dłoń od miękki pysk.
- Wesołych świąt – powiedział, a koń delikatnie skubnął kołnierz jego kurtki.
Jerzy raz jeszcze spojrzał na ciemną wyspę lasu, uśpioną wieś i dalekie miasteczko.
„Szkoła ” pomyślał. „ Nie widać jej , bo zasłania ją ratusz”
Zamknął za sobą drzwi i wyciągnął się na swoim prostym, drewnianym łóżku. W piecu powoli dopalał się ogień, a w okiennej ramie zachrobotał kołatek.
Dzwonki sań zaśpiewały jasno i czysto w mroznym, przejrzystym powietrzu.. Z końskich nozdrzy unosiły się małe obłoczki pary i Jerzy poczuł, że szron osiadł mu na wąsach. Miejski zegar uderzył równo dziesięć razy a w lesie zaskrzeczała sroka.
W kawiarni panny Madzi, mimo pierwszego dnia Świąt siedziało kilka osób.
Na widok Jerzego Kleofas Wieczysty pomachał ręką, a spora gromadka dzieci wybiegła mu na spotkanie
Przed oczyma Jerzego przesunął się podwójny czerwono-żółty łuk, ale wystarczyło, że zacisnął mocno powieki i ponownie znalazł się w pachnącej czekoladą i piernikami kawiarni.
- Ktoś o pana pytał – powiedziała z promiennym uśmiechem panna Madzia.
- Ktoś z niebieskimi oczyma – dodała Miaulina. – ale bynajmniej nie była to syjamska kotka naczelnika poczty….
- Miałem dziwny sen – zaczął Jerzy i urwał, bo przyszło mu do głowy, że w miejscu, gdzie żyją gadające koty, a białe myszy dostają pod choinkę książki, żaden sen nie wyda się nikomu dziwny..
Wypił filiżankę czekolady i wyszedł na zewnątrz.
- Piękny dzień – powiedział Serek.
Z kieszonki kurtki Serka wyglądała tłusta biała mysz. Miała na sobie włóczkowy spencerek w kolorowe paski, dziewiarski debiut Rudolfiny, która orzekła, że Eulalia Dziobek nie powinna cały czas ślęczeć nad książkami.
- Piękny – zgodził się Jerzy . – Tylko nie wiem, dlaczego biegacie tak samopas ….
Stojący u boku Serka Dominik zachichotał, ale solidny szturchaniec sprawił, ze równie szybko umilkł.
- Mam dla pan wiadomość – powiedział Serek i sięgnął do kieszeni.
Dłuższą chwilę szukał czegoś, aż w końcu wyciągnął garść pociętego na strzępki papieru.
- Nie mam – powiedział, a strzępki papieru posypały się na ziemię niby śnieg.
Eulalia Dziobek żałośnie zmarszczyła nos.
- To TWOJA sprawka ! – wrzasnął Dominik .
- Przepraszam – pisnęła tłusta, biała mysz. – Ja mam po prostu taki odruch….
- Trzeba było gryzć swoje książki ! - dodał Serek i bezradnie spojrzał na Jerzego.
„ Pech” pomyślał Jerzy. „ Trzeba było życzyć sobie, za wszelką cenę…”
- Wstrętna mysz – odezwał się duży, gruby, czarny kot Pacynki. – I pewnie wyjątkowo paskudna w smaku – dodał wspinając się na tylne łapy.
Eulalia Dziobek wydał z siebie przeraźliwy pisk.
- Myszy już takie są – odezwał się Kleofas Wieczysty. – To nie jest do końca wina waszego chowańca…A tak w ogóle co PAN tutaj robi ? – zapytał patrząc na Jerzego. W parku ktoś na pana czeka…proszę się pospieszyć, bo ten ktoś zamarznie na kość.
Jerzy zerwał się z miejsca jak młody koń. Nie pożegnawszy się z dziećmi pobiegł w stronę parku.
Roztrącał ośnieżone gałęzie krzewów, a drobny śnieg sypał mu się za kołnierz.
- Hej-hej ! – zawołał na widok drobnej postaci owiniętej szalem . Postać lekko pociągała nosem i chuchała w zziębnięte dłonie.
- Przepraszam – wydyszał Jerzy. – Mysz zjadła pni list…
- To do niej podobne – uśmiechnęła się pani wychowawczyni i wsunęła rękę pod ramię Jerzego.

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!