Zakończyłam conocny obchód. Tym razem udało mi się wyciagnąć Bogdana, poleźliśmy tam gdzie wczoraj chodziłam z Basią.
Wiesz, że miałaś rację tam gdzie nam miauknęło były młode.
Dzisiaj zastaliśmy rodzinkę. Mamuśka z umaszczenia przypomina Kociołka, ale na pewno nie z wagi i figury, jednak podejrzewam, że telefon byl w sprawie tej kotki. Jak ją oświetliłam to mi przez moment serce zamarło w nadziei.
Ale potem zobaczyłam jaka jest drobniutka ....
Maluchy słodkie. Dwa.
Spotkaliśmy tez kilka innych egzemplarzy wylegującą sie pod samochodami. Cudne mordeczki. Ale mojej kochanej mordeczki ni widu ni słychu.
Z tego co tu czytam dochodze do wniosku, że najbezpieczniejsza jest Litania do Wszystkich Świętych, któryś sie przecie w końcu zlituje.
Natomiast Hipcia jest nie do wytrzymania. Marudzi okropnie. Ciągle tylko wyciaga te chude łapięta jęcząc : ponoś mnie , no ponoś , natychmiast , szybko. I ciągle gada, jakby miała nam nie wiem co ważnego do zakomunikowania, tylko my jełopy nie umiemy docenić wagi tych wieści.
