Wyciągnęłam Żwirka na siłę, strzykawką wcisnęłam z 15 ml rozwodnionego gerberka z zakwaszaczem. Poszedł potem do kuchni, jedzenie ominął, zastanawiał się chwile nad miska z wodą, ale nie napił się. Kiedy go przytulam - warczy
Zwirus tydzien temu tak ładnie wygładał, jakie biedne te zwierzatka, ze człowiek nie moze zgadnac co ich boli? Jano i Zwirku trzymajcie się.
"Nie nowina, że głupi mądrego przegadał; Kontent więc, iż uczony nic nie odpowiadał, tym bardziej jeszcze krzyczeć przeraźliwie począł; Na koniec, rzekł mądry, by nie być w odpowiedzi dłużny: Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz próżny."(z I.Krasickiego)
Wczoraj Żwirek prawie cały czas spędził pod narożnikiem, już się poddałam i pościeliłam mu tam kocyk.
Dziś rano znalazłam go na parapecie w sypialni Dałam Żwirkowi saszetkę, łaskawie wylizał sosik. Potem wsadziłam mu czopek glicerynowy, żeby pozbył się zalegającej kupy - co uczynił i poszedł pod narożnik.
Wobec powyższego do lecznicy jedziemy dopiero po południu.