No i wyciął

.
Na podłodze leży coś takiego:

Teraz przycina, bo ma mieć dokładnie wymiar 79cmx79cm. Kwadrat ma być, bo ten poprzedni, czarny na białym tle, ponad 100 lat temu namalowany, sprzedano na aukcjach za 60 milionów dolarów

!
Mówi, że kwadraty w środku obrazu już nie, że ma być coś bezkształtnego i chyba mu się udało. I coś ciągle opowiada o czystej bezprzedmiotowości, purystycznej absolutyzacji i takie tam różne trudne wyrazy, ja nic nie rozumiem, bo latam z mopem i wycieram podłogę cały czas. A Kazimierz tnie i tnie. Od linijki...
I że już namalował biały na białym tle też, ale teraz to dopiero jest to, co zawsze chciał namalować

.
Jest problem z oprawą, może ktoś to dzieło wsadzi w ramy? I z tytułem...
Museum of Modern Art w Nowym Jorku chce zakupić natychmiast, negocjujemy cenę, część dla nas!
Ale to nie koniec, on ciągle rozmawia przez telefon z jakimś Marcelem, podobno też tu leci....
I po co mi to malowanie było? Jestem wykończona, a zdaje się, że to początek
