» Sob maja 30, 2015 20:52
Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian
Dziękuję, czuję się znakomicie, oprócz nieistotnego faktu, że jestem tak przejedzona, że chyba się rozpęknę i zanieczyszczę własną zawartością ściany. Byłam z TŻem na proszonej kolacji u znajomych, którzy właśnie skończyli urządzać własne gniazdko. Kolacja składała się z przystawek, dania głównego, deski serów i ciasta. Wszystko było przepyszne i z pewnością kosztowało panią domu bardzo dużo pracy... Więc grzeszyłam nieumiarkowaniem w jedzeniu, bo piłam jedynie herbatkę. To prawdziwy cud, że zmieściłam się za kierownicą w drodze powrotnej do domu. Dobrze, że musieliśmy wracać do domu, żeby nasza opiekunka mogła wyjść, to przynajmniej nie zdążyłam wepchać w siebie więcej ciasta.
A w domu były głodne kotki, które czekały, aż pańcia przyjdzie i nakarmi swoje skarby z rączki.
Ale wczorajszej muchy jednak nie złapały i musiała ją dosięgnąć gazeta. Z braku pająka. Kiedyś panicznie bałam się pająków, ale jak urodzili się chłopcy, to zdecydowałam, że nie będę ich uczyć pozbawionego sensu i logicznych podstaw, strachu. Zaczęłam się przyglądać sieciom i stwierdziłam, że pająki to bardzo ciekawe istoty. I w dodatku to nasi sprzymierzeńcy: polują na tych krwiopijców, którzy za nic sobie mają fakt, że mięso ludzkie jest toksyczne i gryzą człowieka, niepokoją, nie dają spać, ani odpocząć. Chyba przesadziłam z tym nieprzekazywaniem fobii, bo Paweł uwielbia pająki, a najbardziej tygrzyki i krzyżaki.
Przed południem w szkole był piknik rodzinny. Zosia występowała. Doskonale zagrała biedronkę, a ja na widowni pęczniałam z dumy. Piorunujące wrażenie zrobił na mnie również występ dzieci, chodzących na zajęcia taneczne w naszej szkole. Uczy ich niezwykle przystojny pan. Aż miło było popatrzeć, jak tak ładnie tańczyli... Zwłaszcza ten pan. TŻ niestety nie obejrzał wszystkich występów, bo rozbolała go głowa i poszedł do domu. Mam to szczęście, że nigdy nie bolała mnie głowa. No, chyba że nią niefrasobliwie uderzyłam w jakiś kant, aż zobaczyłam piękne gwiazdy, to wtedy i owszem, mnie bolała. Ale w żadnym innym wypadku, absolutnie nie.
Co do sposobu oduczenia kotów od wchodzenia na stół: cóż, mój był bardzo prosty. Powiedziałam kotom, że nie wolno. Tak z kilkaset razy.