Siedzę od 11:00 w szpitalu, kazali przyjść o 8:00, dobrze zrobiłam, że nie posłuchałam, bo karetka może będzie około 18-tej
W szpitalu zgubili cioci ubranie. Dali tylko kurtkę i wpierają we mnie, że tak została przywieziona, czyli nago, w samej kurtce. Musiałam kupić piżamę, klapki, dobrze że wzięłam z domu mamy dyżurne sztuczne futro, zawsze ją w nie ubieram gdy zimą trzeba jechać gdzieś karetką.
No i siedzę i czekam. Wzięłam ze sobą iPada więc mam kontakt ze światem zewnętrznym.
Ciocia ma oprócz urazu głowy wstrząśnienie mózgu.
Dzisiaj odpowiedziała mi na pytanie, ze jestem Iwonka, więc jakiś postęp jest.
No i od czasu do czasu woła "Jadzia", czyli moją mamę, od wielu miesięcy nie wymieniała mamy imienia, nawet nie pamiętała jak jej siostra ma na imię.
Wydawało mi się, że widziałam już w życiu wiele upodlenia starych i nie tylko starych ludzi, okazuje się, że to było tylko preludium.
Ogromnie żałuję, że nie nagrałam kilku scenek z tego codziennego szpitalnego życia. I puściła w obieg na you tube. Zgapiłam się. Ale następnym razem, jeśli taki będzie, oby nie, to nagram ich tym iPadem.
Ja opiekuję się ciocią czwarty rok, mamą dwa lata.