


Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Słupek pisze:Dawałam tylko odwar z całych nasionek. Wiem, że mielone i napar działają rozwalniająco, więc nawet nie próbowałam.
No źle. Tygrys od 26 stycznia żyje na jakiś dziwny kredyt, gdyby wówczas 25 i 26 steryd nie podziałał... W nocy 25/26 go żegnałam... i teraz każdy dzień razem jest świętem. Urlop wzięłam, żeby z nim być jak najwięcej czasu. Nie wiem, jak sobie poradzę, kiedy po tych ponad 16 latach razem, go stracę... A Tygrysek powoli, od kilku miesięcy zmierza na TM. Kilka razy udało się go zawrócić. Któregoś razu się nie uda... Dziś też ma jeden z gorszych dni ...
Stanowczo protestuję przeciwko aresztowi Emilka w łazience!![]()
Słupek pisze:nawet ze zdjęciem viewtopic.php?p=9391641#p9391641 i viewtopic.php?p=9394038#p9394038.
Słupek pisze:Dla niego - na szczęście nie ma białaczki, dla wszystkich białaczkowców - niestety nie.
Nie wiem, czy kot Felv+ dożyłby takiego wieku - 16 lat, 5 miesięcy i 12 dni, dlatego niestety nie.
Latem trzustka przestała wydzielać enzymy trawienne. A teraz dodatkowo (wg objawów i badań, które można było zrobić, konsultacji neurologicznej i reakcji na steryd) rośnie coś w główce, raczej niezłośliwe, ale rośnie. Pełnej diagnostyki się nie da zrobić, bo trzeba byłoby podać narkozę. Narkozy + stresu dowozu kilkadziesiąt kilometrów nie przetrwa, a diagnoza i tak nic nie da, bo jest zbyt stary i zbyt złej kondycji, by operację pod czaszką ryzykować. Steryd (na razie czterokrotnie podany) to "coś" obkurczył, objawy neurologiczne (nagłe oślepnięcie, brak wokalizacji, chodzenie jako czołganie przez pełzanie) się cofnęły i Tygrysek sobie funkcjonuje jako - tako, ale bez cierpienia. Tak bardzo go kocham, że nie pozwolę mu się męczyć. Serce po raz kolejny rozpadnie mi się na kawałki, ale wiem, że chwila, kiedy będę musiała podjąć Tę decyzję się zbliża. Na szczęście nerki i wątroba (i po badaniach z krwi i po usg) Tygryska są w bardzo dobrej kondycji, więc sterydu się nie baliśmy z wetami podać i na razie działa (oby jak najdłużej). I chwała sterydowi za to.
Wiem, zazdrościcie mi tych ponad 16 lat z Tygrysem. I doskonale to rozumiem. Też bym zazdrościła.
Tygryskowi przekazałam, że się cioteczki nim zachwycają. Przyjął zachwyty z godnością i zrozumieniem.
Agop pisze:trzymać tam kciuki i nie narzekać na zamykanie w łazience!!!
od wczorajszej nocy mam sposób na jedzenie WSZYSTKIEGO!!!!
opatentować, opublikować i posłać dalej!!!! może się komuś przyda!
wszystko, dosłownie wszystko!!!! najgorsze badziewie typu whiskas, kitekat, gurmet, RC conv i inne - IDĄ ŁYŻECZKĄ jak złoto- rozpłaszczone na paćkę - pomieszane z wodą.
Słupek pisze:Animus - ja tak przetrzymałam pod koniec lat 90tych mojego pierwokotnego Marcela. 4 doby po operacji. Tak bardzo wierzyłam, że wyzdrowieje (miał tylko 5 latek), że Tę decyzję odkładałam, aż było za późno. Umarł mi na rękach po telefonie do weta, że jedziemy i żeby zestaw do eutanazji szykował. Później zadzwoniłam, żeby odwołać. Też nerki. Też nie mogę sobie wybaczyć i czekam, aż do mnie wróci, żeby go znowu przeprosić i żeby skleił moje popękane za nim serce. Pamiętam, co wtedy wet mówił: "jak zacznie pić i jeść, jest nasz" - nie zaczął. Dopóki kot pije, je, wydala - jest szansa. A żadne inne moje futerko nie będzie cierpieć.
Prawie rok temu pożegnaliśmy naszego psa. Miał niemal 17 lat. I już zaczął się męczyć (bo to, że przez 8 ostatnich lat miał zaćmę i był niewidomy, to akurat nie był problem). Też podjęłam Tę decyzję. Najtrudniej było przekonać moją mamę, bo Czartuś mieszkał z rodzicami, ale zrozumiała, że te kilka dodatkowych dni w bólu i dyskomforcie nie mogą być tym, co psia zapamięta jako ostatnie. Ostatnie mają być: nasza miłość, nasz głos, nasze ręce... kiedy już przyjdzie na to czas.
Sorry, dziewczyny, rozklejam się.
Zanim zaczęłam pisać ten post, "zarobilam" nową szramę na prawym udzie. Chce któraś? Wystarczy czopek kotkowi zaaplikować.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 15 gości