Kotkinsie, ona była w - powiedzmy - średnim wieku. Miała dokładnie 7 lat i 7 miesięcy. Weterynarz powiedział, że z jego doświadczeń wynika, iż to niestety wiek, w którym króle najczęściej zapadają na poważne choroby. A ona była delikatna.
Kristin, króle są cudowne. Mądre i przywiązują się jak psy. Powiedziałabym, że okazują to przywiązanie nawet bardziej niż kot. Biegają za człowiekiem, cieszą się, gdy się podchodzi do nich, uwielbiają pieszczoty.
Jednak z racji tego, że są to szalenie delikatne, wrażliwe zwierzęta, mało który wet się na nich naprawdę dobrze zna i potrafi zdiagnozować. Ja już się chyba więcej na króla nie zdecyduję. Nie mogę się pogodzić ze śmiercią Ziomulki, taką strasznie niespodziewaną, nagłą. Jest mi wciąż cholernie (przepraszam) ciężko.
Tymczasem w Mirmiłowie - odpukać - względny spokój. Bolo z Misiem hulają jak wiaterki i nie pozwalają Dużemu pobawić się w modelarstwo. Bo oni też kcom!
"A co tu masz? A co to jest ładnego? A to dynda? A co mi się przykleiło do łapki? A dlaczemu to ma być przyklejone tutaj?? Ja bym wolał o tu! A czerwone gdzie? A czemu drewienko? A drewienko się łamie! O, widzisz? Mówiłem, złamało się! Że strugałeś je trzy godziny, aby było cienkie jak włos?? Niepotrzebnie! Nie warto robić rzeczy tak delikatnych, są nietrwałe. HOPSA-HOPSA!".
I tak dalej, i tym podobne.
Ja natomiast rozłożyłam się dokumentnie. Na zatoki jednak. I mimo, żem pracoholik, poszłam na L4. Biorę antybiotyki i sterydy, co mnie nieco bawi. Planowałyśmy z Beatką upić się benedyktyńskim winem, bo nasze urodziny nadchodzą niebawem, ale chyba nic z tego nie wyjdzie.
Troszkę fotek:
Światełko mnie raaazzzzzzi!
Gdzieś w samym sercu kniei w sen twardy zapadł miś,
Śpią małe krasnoludki, śpij nasz Bolusiu, śpij...
