Nie pisałam wcześniej o tym na wątku,ponieważ nie byłam pewna jak zakończą się rozmowy z domkiem małej,które trwały parę dni...Wczoraj wieczorem Zosia wróciła z adopcji.Może powiecie,że jestem głupia,bo na moje mnie nie stać w niektórych momentach,ale z powrotu Zosi jestem zadowolona..Wreszcie skończyły się huśtawki emocjonalne i opanował mnie błogi spokój.To co przeżyłam przez ostatni rok to ja tylko wiem.

Mała całą noc przespała między łóżkiem ,a ścianą.Przed chwilą wyszła brzuszkiem przy podłodze napiła wody i wróciła w swoje bezpieczne miejsce.Wiem,że będą problemy przez kilka dni.Zachowuje się tak jak nasza Kicia po śmierci mojej mamy.Jest ślicznym zadbanym kotem.Malutka jak na swój wiek,jeszcze mniejsza od Lajli.
Porozmawiać z Dużą Zosi nie bardzo szło ,ponieważ cały czas płakała.W pierwszym momencie jej nie poznałam taka zrobiła się szczuplutka.Musiała przechodzić straszną walkę o kota ze swoim mężem.
Cóż dziś odpoczywam psychicznie,a od jutra zaczynam myśleć co dalej.Wysprzedałam już pół domu na bazarach na inne wątki i na swoje kociaste,a teraz muszę poszukać drugiej połowy

.Niestety kicia jest niewysterylizowana.Mam nadzieję,że do września uda się uzbierać na analizy i sterylkę.
Zdjęcia z powrotu kici będą później.Chyba wyszło tylko jedno w transporterku,a reszta to ogony,bo się biedna chowała.

Przed chwila wpuściłam Lajlę.Zjadła Zosi puszeczkę,fuknęła na nią i wyszła z pokoju.Hmmmmm , a kto powiedział,że rodzeństwo musi się kochać-nawet po roku niewidzenia
