Byliśmy na wizycie z Luną, Wedel też pojechał,miał obcięte pazury, siedział cichutko jak myszka, ani drgnął, ani miauknął...ciekawe...a nam się tak wyrywał i darł, Pani doktor tak mu ładnie króciutko obcieła, na jakiś czas spokój;)wycieła mu też straszny kołtun, który miał pod szyją i kompletnie nie dał się tam dotknąć, widać że ten kot kompletnie mnie nie słucha....

ale dobrze że jest na niego taki sposób. Niestety zaczynają mu się problemy z dziąsłami, lekko zaczerwienione miał, będę musiała coś na użyć, tylko nie wiem co, bo wet podała mi jakiś środek, proszek który wchodzi od stycznia, jakaś nowość i nie zapamiętałam nazwy:(ale tragedii nie ma na razie, a teraz najważniejsze:Lusia....przyjechałam w dobrym momencie bo zapalenie jeszcze się nie utworzyło, pęcherz miała pusty więc więc daje rady jeszcze siusiać, ale to już były początki, więc dostała przeciwzapalne leki,zalecenia: uropet codziennie(na siłe muszę dawać, ale mam teraz sposób i strzykawką podałam i to i z wodą rozpuszczony proszek na zdrowe drogi moczowe)plus mieszanka RC urinary z RC Renal. Jak się nie pogorszy to do w nowym roku ze świeżymi badaniami pojedziemy do p.Agnieszki, jak ktoś jest z Poznania i przypadkiem przeczyta ten post, to p.Agnieszka jest rewelacyjna i poświęca dużo czasu na rozmowę.Polecam.
Wedel jak wrócił do domu wylazł z transportera i pierwsze co poleciał ocierać się o Gia, a ta była bardzo zdziwiona, bo i pierwszy raz sama w domu i przyjechał jakiś śmierdzący weterynarią kot;)teraz pozostaje trzymać kciuki za Lusię, o co proszę bardzo...
Jest jeszcze jedna sprawa nad która się zastanawiam. Po świętach moja mama zostaje sama na 3 tygodnie, chciałaby pojechać do nas na ten czas, do nowego lokum, bedzie to akurat początek naszej przeprowadzki. Jednak ma 2 koty w domu, które nigdy nie podróżowały, ani też nigdy nigdzie nie były. Chciałaby je zabrać ze sobą do mnie,najwyżej zamknąć w osobnym pokoju, ale ja nie uważam tego za dobry pomysł. Ze względu na to że koty będą się nieswojo czuły na nowym miejscu, to będą czuć nowe koty. Myślę że drapały by w drzwi(Wedel na pewno, kocur mamy też jest temperamentny),a wypuścić też sobie nie wyobrażam, bo dopiero były by emocje i agresja. Nie wiem tylko jakie argumenty użyć by to wyperswadować mamie. Co o tym myślicie?