Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob gru 08, 2007 12:42

Jest. specjalność ze Wschodu Polski. Najlepsze szare renety... kiszone w beczce razem z kapustą - ale kiszona w główkach .
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob gru 08, 2007 23:19

…Oświetlona pomarańczowym światłem stołowej lampy z witrażowym kloszem weranda przypominała statek płynący przez morze niezmierzonej bieli najeżonej cieniami drzew i krzewów.
W sąsiadującej z nią kuchni świeciło czerwone oko pieca a dokoła unosił się zapach jedliny, której ogromny bukiet ustawiła na stole Molica.
Babcia Tekla wysypała z torby na stół orzechy i postawiła obok drewnianą miseczkę.
- Jeszcze kogoś brakuje – powiedziała .
Pacynka potrząsnęła głową i nagle pobladła.
- Kolczyk. – powiedziała. – Zgubiłam kolczyk…
Komendant zamyślił się głęboko.
- Miałaś go na pewno, kiedy wchodziliśmy do dworu – powiedział.
Pacynka zadzwoniła jednym kolczykiem i pomyślała, że razem z tym drugim zgubiła melodię.
- To teraz trzeba poczekać do wiosny – orzekła praktycznie panna Madzia, a Pacynka zacisnęła pięści tak mocno, że aż pobielały kostki.
Komendant spojrzał na służbowego psa, a pies spojrzał na przewieszoną przez poręcz krzesła smycz.
- Zaraz wracamy – powiedział, założył kurtkę i wyszedł.
- Pantoflarz – prychnęła Miaulina, ale brązowy kot mrugnął ciepło ze swojej wnęki.
- Rycerz – sprostował. – Nie bądź zazdrosna.
Miaulina udała, że nie słyszy i zajęła się myciem uszu.
Na zewnątrz chwytał lekki mróz.
Śnieg skrzypiał pod podeszwami butów, a broda psa szybko pokryła się szronem.
- Jak się nie znajdzie, to do wiosny będą same kłopoty – mruczał pod nosem komendant, ale idąc śladami sań, długimi krokami zmierzał prosto do dworu.
Czarna bryła domu wyglądała mniej przyjaznie niż za dnia. Niebieskie światło księżyca załamywało się w zwisających z dachu soplach i ślizgało się po zaspach.
Pies przystanął i cichutko zawarczał.
A potem pochylił się i pracowicie zaczął obwąchiwać ślady pozostawione przez kogoś na śniegu.
Ślady były sporej wielkości, podłużne i pięciopalczaste i prowadziły na ganek z tyłu domu, gdzie na wbitym w drewnianą belkę gwoździu wisiał zaginiony kolczyk Pacynki.
- Tam do licha – zaklął Komendant, zawinął kolczyk w chusteczkę do nosa i gwizdnął na buszującego w zaroślach psa.
Ledwie uszedł parę kroków w środku domu cos zaszeleściło, trzasnęło i po śniegu przesunął się nieduży cień.
Komendant wstrzymał oddech, ale tajemnicze stworzenie zdążyło już zniknąć między drzewami.
- No i po kłopocie – uśmiechnął się i podrapał psa za uchem.
Zapuszczony park i opuszczony dom nagle wydały się bardziej przyjazne i komendant szybkim krokiem ruszył w stronę miasteczka, jednak nie mógł pozbyć się wrażenia, że czuje na plecach parę przenikliwych, tajemniczych oczu.
- Mam – powiedział wchodząc w ciepły krąg światła, a Pacynka aż podskoczyła z radości .
- Nie do wiary – rzekł Kleofas Wieczysty , a dwa kolczyki wydzwoniły znaną melodyjkę.
Musiał wejść niedawno, bo wokół jego butów utworzyły się dwie małe kałuże wody z topniejącego w cieple śniegu.
Komendant usiadł obok Pacynki, a służbowy pies położył się na małej słomiance obok pieca.
Kleofas Wieczysty sięgnął po kubek z mlekiem i pochwyciwszy spojrzenie Komendanta powiedział :
- Jeśli ma pan na myśli te rękawiczki… wiek ma swoje prawa, marznę w ręce nawet w pomieszczeniu.
Komendant uśmiechnął się , ale na dnie serca poczuł lekki niepokój.
Za to mały człowieczek najspokojniej w świecie schrupał piętkę świeżego chleba obficie posmarowaną masłem i miodem i wytarł usta chusteczką..
- Zrobiłem szkice wnętrz – powiedział odstawiając na bok pusty kubek. – U jednego z gospodarzy we wsi znalazłem wspaniałe kafle, w sam raz na piec. Trzyma je w stodole i twierdzi, że tylko zajmują miejsce, więc powinien oddać je za pół darmo…co do k0minka…ktoś, kto go rozebrał, złożył wszystko w drewnianych skrzyniach, w piwnicy.
Oczy Branny zrobiły się okrągłe ze zdumienia.
- Kiedy zdążył pan zrobić to wszystko ? – zapytała. – Przecież….
Mały człowieczek wzruszył ramionami.
- Domy to moja specjalność… I w pewnym sensie jestem podobny do Brygady pana komendanta…Jak działać, to szybko i skutecznie.
Siedzący w swojej wnęce brązowy kot parsknął cichym śmiechem.


c.d.n
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob gru 08, 2007 23:57

Mały człowieczek pogroził mu palcem i podawszy Wincentemu sporej wielkości kartonową teczkę wstał od stołu..
- Pani Martynka zrobi kosztorys – powiedział. – A teraz przepraszam wszystkich, ale muszę odrobinę się przespać
Babcia Tekla uśmiechnęła się zagadkowo.
- Proszę go nie śledzić – powiedziała, kiedy komendant wstał z miejsca.. – Jest bardzo czujny…
- Czujny ? – Komendant poczuł, że zapas zagadek związanych z osobą Kleofasa Wieczystego był niewyczerpalny.
Już miał zadać następne pytanie w nadziei, że mały człowieczek za chwilę okaże się poszukiwanym fałszerzem dziel sztuki, albo defraudantem, gdy do domu wpadł mocno zdyszany Dziadek Ramol, a tuż za nim Dziadek Rupol..
- Herbaty – zażądała unisono Brygada do zadań specjalnych a komendantowi przemknęło przez myśl, ze tak naprawdę dwu pomocnikom chodziło o jeszcze większy efekt.
- Kobold jakiś – powiedział Dziadek Ramol głośno dzwoniąc łyżeczką.
- Ma włochate stopy – rzucił triumfalnie Dziadek Rupol. – Pani Małgorzata sama widziała i myślała, że to futrzane kapcie.
- Odmieniec – dorzucił dziadek Ramol.
Komendant poczuł jak świat wymyka mu się spod kontroli.
- Nawet jeżeli zamkniemy go do aresztu – rzekł Dziadek Rupol - to i tak znajdzie tysiąc sposobów na to, żeby uciec…
- Tacy starzy, a tacy głupi – westchnęła Babcia Tekla. – Zaraz tam „ kobold”…Domowy, i tyle.
Komendant ciężko usiadł na krześle.
- I…co teraz ? – zapytał.
- Zna się na starych domach – odezwał się milczący dotąd Jerzy.
- Ano właśnie – podsumowała Pacynka. – Domowy…jakie to romantyczne.
Kolczyki z kocimi główkami wydzwoniły cicho i delikatnie zupełnie nową melodyjkę.
- Ale…- zaczął niepewnie Komendant.
- W szachy gra – zmiękł nieco Dziadek Ramol.
- W zechcyka też – dodał Dziadek Rupol.
- No to załatwione – rzekła Babcia Tekla wnosząc na werandę garnek bigosu.
– Trochę mleka i miodu zawsze się znajdzie.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie gru 09, 2007 2:56

:smiech3:
ObrazekObrazekObrazek
Panowie Kocurowie
"Poznasz siebie, poznając własnego kota." Konrad T. Lewandowski, "Widmowy kot"

PumaIM

Avatar użytkownika
 
Posty: 20169
Od: Pon sty 20, 2003 1:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie gru 09, 2007 21:00

Zbieg okoliczności

Rankiem, w Wigilię, na werandzie domu nauczyciela stanęła ogromna choinka. Zapachniało żywicą i lasem, a brązowy kot od razu wspiął się na najwyższe piętro gałęzi. Bajanna rozpakowała zakurzone pudło pełne choinkowych zabawek i ułożyła kolejno na stole anioły, gwiazdy, delikatne koszyczki na orzechy i kolorowe bombki. Molica rozłożyła na podłodze łańcuch, a Wnuk potrząsał pękami anielskich włosów.
Kleofas Wieczysty, który swoim zwyczajem pojawił się niespodziewanie przyniósł cała torbę orzechów laskowych, wypił szklankę mleka i wyszedł równie szybko, jak przyszedł, tłumacząc, ze przed kolacją chce dokończyć szkice wnętrz.
Babcia Tekla odsłonił skraj kuchennej zasłonki i uśmiechnęła się zupełnie jak Miaulina - bowiem mały człowieczek bynajmniej nie zmierzał w stronę hotelu, ale w kierunku lasu, podskakując przy tym i przytupując, zupełnie, jakby tańczył jakiś przedziwny taniec.
Kiedy na koniec fiknął koziołka i zniknął między drzewami, Babcia Tekla powróciła na werandę , gdzie Molica zdążył już udekorować czubek drzewka ogromną, szklaną gwiazdą.
Kuchnia Molicy przemieniona w królestwo panny Madzi pachniała gozdzikami, skórką pomarańczową i konfiturą z róży, a Pacynka podzwaniając kolczykami wycinała z piernikowego ciasta fantastyczne kształty.
Komendant straży miejskiej w zasadzie tylko przeszkadzał, podjadając rodzynki i orzechy, a Brygada do zadań specjalnych postawiwszy sobie za cel pilnowanie, aby Molica nie spadła z drabinki, lub, by w kuchni nie wybuchł pożar, grała w karty pogryzając krówki domowej roboty.
Bajanna , wyjąwszy wszystkie ozdoby przystąpiła do pakowania paczek – od dawna bowiem było w zwyczaju, aby wszystkie prezenty składano na ręce Bajanny , która opatrywała je stosowna karteczka i układała pod choinką.
- Niech to diabli – mruknęła pod nosem Bajanna otwierając pękatą reklamówkę zawierającą 13 torebek z chrupkami dla kotów, 13 puszek i 13 dzwoniących piłeczek. Na szczęście w tym roku Kociama przygotowała karteczki z imionami, więc Bajanna poprzestała tylko na posłaniu wszystkiego do diabła i zabrała się za przycinanie trzynastu identycznych kawałków papieru w szkocką kratkę.
- Tylko patrzcie – odezwała się Miaulina wyciągając na środek werandy niedużą paczuszkę. Paczuszka zapakowana była w kremowy pergamin, przewiązana złotą wstążeczką, a po pergaminie, jak koślawe ślady ptasich łap na śniegu biegł napis DLA BAJANNY.
Bajanna położyła paczuszkę na stosie innych paczek zważywszy ją uprzednio w ręce. W środku coś delikatnie zadzwoniło
- Paczki otwieramy po kolacji – odezwała się Miaulina i z uniesionym wysoko ogonem pobiegła do kuchni.
Dzwonek u drzwi rozległ się nagle i niespodzianie.
- Dziś kremówek nie podajemy – zawołała panna Madzia, ale w progu bynajmniej nie pojawił się Burmistrz.
Gospodyni ze Złejwsi, otulona chustką pociągała mocno nosem i najwyraźniej nie wiedziała, jak przystąpić do sprawy.
Spojrzała ponuro na Babcię Teklę i zrobiła krok naprzód.
- Ja do was – powiedziała wycierając nos.
- Do mnie ? – Babcia Tekla poprawiła fartuch i zaprosiła przybyłą do kuchni.
Gospodyni wymownie spojrzała na Pacynkę i pannę Madzię.
- Idzcie policzyć krzesła – powiedziała Babcia Tekla i zamknęła kuchenne drzwi.
Pacynka i panna Madzia przyłożyły ucho do dębowego drewna i zamarły nasłuchując.


denerwujący cd nastąpi :twisted:
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie gru 09, 2007 21:14

no tak... Denerwujacy... I to jak denerwujący... Ledwie oswoiłam się choć trochę z Domowym, to teraz... ech... No nic, zostaje mi tylko czekać i miec nadzieję, że nic ci nie przeszkodzi w pisaniu, Caty :)
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie gru 09, 2007 21:24

Obrazek
ja już sie denerwuję

Caty pozdrawiamy Cie serdecznie

My jak kisimy kapustę taka szatkowaną to przekładamy ją warstwami jabłek.Pycha takie kiszone jabłuszka :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pon gru 10, 2007 11:13

Ależ ten ciąg dalszy będzie DOBRY: nad Złąwsią pojawi się kolejna Gwiazda :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon gru 10, 2007 21:34

- …i, że jak nie, to mleko odbierze…. – chlipała gospodyni. – Tak powiedział - „mleko odbiorę ”. A wnuczce zaraz się zrobił kołtun…
- Trzeba zrobić jak kazał – odparła poważnie Babcia Tekla.
- A jak nie zechcą ?.
Pacynka i panna Madzia spojrzały na siebie i parsknęły śmiechem.
- Założę się, że to… - zaczęła Pacynka, ale drzwi kuchni otworzyły się i nieco uspokojona gospodyni podreptała do drzwi.
Zaś Babcia Tekla, jak gdyby przed chwilą nic się nie wydarzyło powróciła do przygotowywania maku do klusek.
- Już się zbierają do drogi ! – zawołała Weronika wpadając do kuchni. – Rudolfina powiedziała, że zabierają panią Eulalię !
- Tą tłustą białą mysz – szepnęła do Molicy Miaulina, a duży, czarny, gruby kot Pacynki mimo woli przełknął ślinę.
- Najwyższy czas – orzekła Bajanna spoglądając na zegar. – Drogi mogą być nieprzejezdne. po wczorajszej śnieżycy…
- Etam – powiedział beztrosko Burmistrz otrzepując płaszcz ze śniegu i obtupując hałaśliwie buty. – Śnieżyca chyba dopiero nadchodzi.
Bajanna spojrzała w okno.
Ze wschodu ponad miasteczko nadciągały ciężkie, ciemnoszare chmury, a za oknem nagle zrobiło się cicho.
Duży, czarny, gruby kot Pacynki błyskawicznie zajął fotel , a Miaulina wyskoczyła na kredens.
- Tutaj nie będzie padać – zauważył brązowy kot, a Miaulina nastroszyła wąsy.
- Będzie nie będzie – powiedziała. – Przezorny zawsze….
Urwała. Wiatr cisnął o szyby garścią śniegu i zawył w kominie. Z pieca posypał się odrobina sadzy, a kuchenna lampa zamigotała niepokojąco.
Molica wyjęła z kredensu butelkę z naftą i przetarła lusterko u lampy.
- Ciekawe…- mruknął Wnuk. – Dwa razy sprawdzałem w necie i o żadnych opadach nie było.
Dziadek Ramol złożył wysłużoną talie kart.
- Jak się sprasza płanetników…- zaczął i urwał.
W drzwiach stanął Kleofas Wieczysty
- Wspaniała, wspaniała zamieć ! – zawołał.. – Zupełnie jak sto lat temu !
Powiesił kurtkę na oparciu krzesła i podszedł do Dziadka Rupola. Szybko przetasował karty i mrugnął zachęcająco.
- Na rozgrzewkę najlepsza partyjka – rzucił i rozdał karty.
Babcia Tekla postawiła na stoliku kubek mleka, a Kleofas posłał jej pełen wdzięczności uśmiech.
- Pan Wincenty jeszcze we dworze – powiedział. - Obiecał, że przyjdzie razem z Ogie…z panem Jerzym.
Kiedy chmury rozpłynęły się jakby ich nigdy nie było i na niebo czerwono błysnęło zachodzące słońce oczom siedzących na werandzie ukazał się park zasypany śniegiem . Było go tak dużo, że do góry sterczały jedynie czubki badyli, a ławek wcale nie było widać.
Na wieżyczce budynku straży pożarnej odezwał się dzwonek.
- Zaraz wyjedzie pług – powiedział Burmistrz podając Bajannie sporej wielkości paczkę, po czym zamknął się w pokoju Molicy, aby przećwiczyć wigilijne przemówienie.
- Na taki śnieg tylko konie – mruknął pod nosem Kleofas Wieczysty i zaprezentował pokera.
Babcia Tekla wysunęła głowę z kuchni.
- W zasadzie wszystko już gotowe – zawołała – teraz nie pozostaje nic, tylko czekać…
Słońce schowało się za las rzucając jeszcze kilka czerwonawych refleksów i zaspy przybrały barwę zgaszonego błękitu.
Weronika spacerowała od okna do okna, a Pacynka sprawdzała, czy wigilijny barszcz nie traci koloru.
- Zawsze musi cos nie wypalić – powiedział Wnuk , a Molica skoczyła do telefonu.
Odłożyła słuchawkę i poważnie spojrzała na zgromadzonych
- Utknęli – powiedziała. - Utknęli , bo pług się zepsuł.
- Strasznie dużo tych zbiegów okoliczności – stwierdził Wnuk.
Kleofas Wieczysty zgarnął do kieszeni garść jednogroszówek i wyjrzał przez okno.
- Chyba poproszę Jerzego – powiedział i już go nie było.


c.d.n
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto gru 11, 2007 17:08

Coraz straszniej się robi... :roll:

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto gru 11, 2007 17:43

Ania z Poznania pisze:Coraz straszniej się robi... :roll:


ale zapachniało Wigilijnym barszczem :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Wto gru 11, 2007 22:46

…Jerzy jeszcze raz krytycznie przyjrzał się odświętnej koszuli. Wszystko było w porządku za wyjątkiem jednego guzika, który przyszyty był szarą nitką, ale specjalnie nie rzucał się w oczy.
Poprawił krawat i sięgnął po cukier w kostkach, aby przed wyjściem odwiedzić konie. Cicho otworzył drzwi i spojrzał w ciemniejące niebo nad wsią.
Zauważył, że od pewnego czasu wyglądało trochę inaczej – było jak gdyby wyższe i czyściejsze, i nocą zapalały się na nim gwiazdy.
„ Możliwe, że kiedyś nie zwracałem na to uwagi” pomyślał przekopując ścieżkę do stajni. Śnieg był lekki i z łatwością dawał się odgarniać na boki.
Ciche głosy dobiegające ze stajni zatrzymały go w miejscu. W pierwszej chwili przyszło mu do głowy, że to chłopiec ze wsi razem z kolegami wracając z sanek przyszli ogrzać się do stajni, ale głosy nie przypominały w żaden sposób nikogo znajomego.
I, co dziwniejsze, śpiewały piosenkę, której słów na początku nie mógł rozróżnić, jednak kiedy wstrzymał oddech i przyłożył ucho do drewnianej ściany słowa trafiły go prosto w serce.

"Mój wiatronogi Boże koni
Czy ty naprawdę widzisz wszystko?
Nie ma nikogo z mojej stajni,
I nie znam drogi na pastwisko…
Bardzo się boję Panie mój.
Tutaj tak strasznie jest i ciemno…
I tak straszliwie jestem sam,
Choć innych tylu jedzie ze mną. ”

- Dlaczego to śpiewasz, mamo ? – zapytał cichy, smutny głos. – Przecież jest wam teraz dobrze…
- Na pamiątkę – odpowiedział drugi, głębszy głos.
- Żeby nie zapomnieć o TAMTYCH – odezwał się trzeci.
Jerzy zacisnął powieki. „Gdybym wtedy nie trafił na tą łąkę” pomyślał.
- O naszym życiu zwykle decydują przypadki – Kleofas Wieczysty bezszelestnie stanął u boku Jerzego. – Przypadek zatrzymał autobus na drodze, więc…
Wymownie spojrzał na prowizoryczne zadaszenie, pod którym stały sanie.
- Gospodarze ze wsi są już gotowi – dodał wskazując na rząd migoczących światełek – ale pana nie powinno zabraknąć…
Jerzy otworzył drzwi stajni.
Wyprowadził konie na zewnątrz i umocował przy saniach pochodnie.
„ Słyszałem, słyszałem je” pomyślał.
Mały człowieczek zajął miejsce na kozle.
- Nie każdemu jest dane – orzekł i schrupał ostatnią kostkę cukru, którą Jerzy pozostawił obok bata.
Blask pochodni ciepło rozświetlił oczy zwierząt.
- Zrobię wszystko – szepnął Jerzy – żeby ta ballada została zapomniana jak najszybciej…
Rząd świateł na skraju wsi poruszył się i wesoło zadzwięczały dzwonki.
- To nieprawdopodobne – powiedział Jerzy - żeby tak w jednej chwili…
Mały człowieczek machnął ręką.
- Etam – wzruszył ramionami. – Tak się składa, że mam dar przekonywania…
Sanie bezszelestnie pomknęły po śniegu i dołączyły do innych.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto gru 11, 2007 22:49

Doczytuje..a mam tego troche :oops:
Żegnaj Budusiu......tęsknimy

moś

 
Posty: 60859
Od: Wto lip 06, 2004 16:48
Lokalizacja: Kalisz

Post » Śro gru 12, 2007 18:26

Opowieść wigilijna



Miejski autobus solidnie utknął w śniegu i a daleka przypominał porzuconą zabawkę.
Dzieci, które wysypały się na zewnątrz zdążyły już zbudować dwie fortece, stoczyć wojnę na śniegowe kulki i odrobinę zmarznąć, toteż na widok szeregu sań zaczęły podskakiwać z radości wznosząc dzikie okrzyki. Jerzy zmarszczył brwi.
- Tak, jakby nigdy nie był pan dzieckiem – napomniał go mały człowieczek, a Jerzy pomyślał, że w gruncie rzeczy Kleofas Wieczysty ma rację.
Jerzy nigdy nie bawił się z kolegami w Indian – zawsze wolał być samotnym tropicielem, albo Robinsonem na bezludnej wyspie. Bywało, że zamieniał się w Don Kichote`a i przemierzał okoliczne podwórka w poszukiwaniu wiatraków – ale nigdy nawet nie zamarzył, aby stać się Lancelotem z Jeziora, czy którymkolwiek z pięknych rycerzy Króla Artura, bo z taką twarzą, jaką obdarzył go los nie śmiał nawet o tym pomyśleć…Tak więc Jerzy nie skakał, nie krzyczał i im bardziej się śmiał, tym bardziej chciało mu się płakać.
- Tak, jakby nigdy nie był pan dzieckiem – powtórzył mały człowieczek
Jerzy ostatni raz strzelił z bata i zatrzymał konie tuż przed maską autobusu.
Pani wychowawczyni wyciągnęła do Jerzego ręce i mocno uścisnęła jego dłonie, nieco zgrabiałe od trzymania lejc.
- Jak dobrze, jak dobrze, że przyjechaliście – zawołała. – Ne wiem jak odgadliście, że potrzebujemy pomocy….ale już zdążyłam się przyzwyczaić, że w Złociejowie…
Długi szereg sań ze Złejwsi zatrzymał się wzdłuż zasypanej śniegiem drogi połyskując pochodniami.
- Jak pięknie….- westchnęła tłusta biała mysz . – Że też nigdy przedtem nie zauważałam takich rzeczy…
Kleofas Wieczysty wziął klatkę z rąk pani wychowawczyni
- Piękny chowaniec – powiedział do Rudolfiny, a Rudolfina uśmiechnęła się z dumą.
- To Dominik się nią opiekuje – powiedziała. – Ten mały rudy.
- Eulalia Dziobek – przedstawiła się mysz, a mały człowieczek ukłonił się szarmancko.
- Kleofas Wieczysty – przedstawił się i dwoma palcami uścisnął małą łapkę.
Tymczasem dzieci zajęły miejsca na saniach. Kleofas Wieczysty wsadził do ust dwa palce i przeraźliwie gwizdnął. Białe konie potrząsnęły grzywami i ruszyły galopem. Autobus pozostał tam, gdzie utknął, coraz mniejszy, coraz słabiej błyskający światłami.
- To chyba sen …- szepnęła pani wychowawczyni. – Od chwili, gdy znalazłam to miejsce nie mogę obudzić się ze snu…
- Wcale nie trzeba się budzić – Kleofas Wieczysty posłał jej łobuzerskie spojrzenie. – Czasami trzeba pozwolić sobie śnić.
Dzwonki u san i parskanie koni zlały się w przedziwną melodię
- Ostatnio dużo myślałem – powiedział Wincenty przechylając się do Jerzego. – Chciałbym odbudować zlociejowskie stajnie…Pan, rzecz jasna zająłby się końmi…
Jerzy z wdzięcznością uśmiechnął się do Wincentego, bo jeżeli ostatnio czegoś się bał, to rozstania ze swymi ulubieńcami. Poczuł, jak spada mu z serca ogromny ciężar.
- Nie zna pan historii tych koni – rzekł. – Nie zdążyłem panu opowiedzieć…
Opowieść popłynęła gładko jak leśny trakt, którym jechały sanie. Wincenty słuchał w napięciu, nie mogąc uwierzyć, że prawdą jest to, co opowiada siedzący obok niego człowiek o śmiesznej twarzy klauna.
- Zobaczcie tylko ! – wykrzyknął nagle Serek.
- A co to takiego ? – zawołała pani wychowawczyni.
Na wszystkich saniach ucichły śmiechy i tylko cicho podzwaniały jeszcze rozkołysane dzwonki.
Leśna droga niespodzianie zamienił się bajkowy tunel – korony drzew łączyły się ze sobą w górze, niknąc w mroku jak sklepienie ogromnej katedry. Z niższych gałęzi, zwieszających się tuz nad głowami dzieci zwisały sople, w których światła pochodni rozpalały złoto-błękitne refleksy, a w głębi lasu, między pniami drzew połyskiwały drobne światełka.
- Niesamowite….- szepnął Wincenty.
- Czary… - dodał pani wychowawczyni, a Kleofas Wieczysty tylko uśmiechnął się pod nosem.
Drobne światełka przybliżyły się i nieduże cienie rozpierzchły się na wszystkie strony.
- W drogę ! – zawołał mały człowieczek – Pierwsza gwiazda już dawno świeci na niebie !
c.d.n......
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro gru 12, 2007 21:21

Ooooch....
Jakie to było cudne... :love: :love: :love: Jak to pieknie opisujesz, Caty...
Ta ballada... nie potrafie przestać o niej myśleć... znam ten wiersz, czytałam go kiedyś, ale wciąż wyciska mi łzy z oczu... I druga sprawa, która trochę zjeżyłą mi włoski na karku - chyba wiesz o tym, że kto usłyszy gadajace w Wigilę zwierzęta nie doczeka następnej?
A tak w ogóle to nie wiem czemu mam wrażenie, że opowieśc powoli zbliża się ku końcowi...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, Franciszek1954 i 31 gości