Zbieg okoliczności
Rankiem, w Wigilię, na werandzie domu nauczyciela stanęła ogromna choinka. Zapachniało żywicą i lasem, a brązowy kot od razu wspiął się na najwyższe piętro gałęzi. Bajanna rozpakowała zakurzone pudło pełne choinkowych zabawek i ułożyła kolejno na stole anioły, gwiazdy, delikatne koszyczki na orzechy i kolorowe bombki. Molica rozłożyła na podłodze łańcuch, a Wnuk potrząsał pękami anielskich włosów.
Kleofas Wieczysty, który swoim zwyczajem pojawił się niespodziewanie przyniósł cała torbę orzechów laskowych, wypił szklankę mleka i wyszedł równie szybko, jak przyszedł, tłumacząc, ze przed kolacją chce dokończyć szkice wnętrz.
Babcia Tekla odsłonił skraj kuchennej zasłonki i uśmiechnęła się zupełnie jak Miaulina - bowiem mały człowieczek bynajmniej nie zmierzał w stronę hotelu, ale w kierunku lasu, podskakując przy tym i przytupując, zupełnie, jakby tańczył jakiś przedziwny taniec.
Kiedy na koniec fiknął koziołka i zniknął między drzewami, Babcia Tekla powróciła na werandę , gdzie Molica zdążył już udekorować czubek drzewka ogromną, szklaną gwiazdą.
Kuchnia Molicy przemieniona w królestwo panny Madzi pachniała gozdzikami, skórką pomarańczową i konfiturą z róży, a Pacynka podzwaniając kolczykami wycinała z piernikowego ciasta fantastyczne kształty.
Komendant straży miejskiej w zasadzie tylko przeszkadzał, podjadając rodzynki i orzechy, a Brygada do zadań specjalnych postawiwszy sobie za cel pilnowanie, aby Molica nie spadła z drabinki, lub, by w kuchni nie wybuchł pożar, grała w karty pogryzając krówki domowej roboty.
Bajanna , wyjąwszy wszystkie ozdoby przystąpiła do pakowania paczek – od dawna bowiem było w zwyczaju, aby wszystkie prezenty składano na ręce Bajanny , która opatrywała je stosowna karteczka i układała pod choinką.
- Niech to diabli – mruknęła pod nosem Bajanna otwierając pękatą reklamówkę zawierającą 13 torebek z chrupkami dla kotów, 13 puszek i 13 dzwoniących piłeczek. Na szczęście w tym roku Kociama przygotowała karteczki z imionami, więc Bajanna poprzestała tylko na posłaniu wszystkiego do diabła i zabrała się za przycinanie trzynastu identycznych kawałków papieru w szkocką kratkę.
- Tylko patrzcie – odezwała się Miaulina wyciągając na środek werandy niedużą paczuszkę. Paczuszka zapakowana była w kremowy pergamin, przewiązana złotą wstążeczką, a po pergaminie, jak koślawe ślady ptasich łap na śniegu biegł napis DLA BAJANNY.
Bajanna położyła paczuszkę na stosie innych paczek zważywszy ją uprzednio w ręce. W środku coś delikatnie zadzwoniło
- Paczki otwieramy po kolacji – odezwała się Miaulina i z uniesionym wysoko ogonem pobiegła do kuchni.
Dzwonek u drzwi rozległ się nagle i niespodzianie.
- Dziś kremówek nie podajemy – zawołała panna Madzia, ale w progu bynajmniej nie pojawił się Burmistrz.
Gospodyni ze Złejwsi, otulona chustką pociągała mocno nosem i najwyraźniej nie wiedziała, jak przystąpić do sprawy.
Spojrzała ponuro na Babcię Teklę i zrobiła krok naprzód.
- Ja do was – powiedziała wycierając nos.
- Do mnie ? – Babcia Tekla poprawiła fartuch i zaprosiła przybyłą do kuchni.
Gospodyni wymownie spojrzała na Pacynkę i pannę Madzię.
- Idzcie policzyć krzesła – powiedziała Babcia Tekla i zamknęła kuchenne drzwi.
Pacynka i panna Madzia przyłożyły ucho do dębowego drewna i zamarły nasłuchując.
denerwujący cd nastąpi
