» Wto wrz 25, 2007 23:55
Też się ucieszyłam że kotka, choć początkowo martwiłam się jak będzie z rekonwalescencją.
Tylko teraz nie mam dobrych wieści... Kaira wymiotowała cały ranek. Na żółto. Pianą. Po pracy poleciałam do weta i dostała zastrzyki itp. Nie lubię panikować, nie lubię sobie wmawiać, że jest tragicznie. I nie będę. Ale mała naprawdę źle wygląda. Po powrocie od weta troszeczkę zjadła i leży jak flak. Apetytu nie ma, ochoty na cokolwiek tez nie ma. Tylko leży w klatce i wygląda na cierpiącą. Jutro znów wet, jeśli bedzie bez zmian, to kroplówki. W moim przypadku to będzie skomplikowane. Chyba będę zabierać kota do pracy, żeby można podawać kroplówkę. Ale na razie czekam do rana. Na razie wymiotów nie było. Boję się... Bo wiadomo, że pierwsze, o czym pomyślałam, to p. Chce mi się płakać. Jeśli to to, będę pytać o rady, bo doświadczenie mam w tej kwestii zerowe. Przede wszystkim - mam maluchy od noveny, nie są zaszczepione. Co zrobić, żeby im się nic nie stało? Coś podawać? Dziś z tego wszystkiego nie spytałam wetki. Jutro spytam, ale Wasze rady będą dla mnie cenne.
Wetka mówi, żeby nie zakładać najgorszego, że możliwe iż to zatrucie robalami. Zwłaszcza, że mała miała bardzo pękaty brzuszek jak przyjechała. Została odrobaczona, kupkę miała cały czas normalną, bez biegunki. Robali też nie było. Dopiero dziś się zaczęło z wymiotami. Tak nagle. Wczoraj biegała i była wesoła. A rano chora...
I jeszcze w dodatku nie mogłam jechać do swojego weta, bo było za późno. Wolałabym, żeby to nasi weci prowadzili małą. Wetka z kliniki całodobowej budzi zaufanie, ale i tak...