Animus pisze:przez moment się poczułam, jakby oglądała Mokate

Ja też czasami się dziwnie czuję patrząc na Nią (i wtedy mi się przypominają ostatnie chwile Mokate - dół na cały dzień gwarantowany), ale Magnolia jest większa od Mokate, ma wszystkie 4 łapki, brak białych włosków na krawacie, krótszy ogonek, spory apetyt, bywa humorzasta i jest w dużo lepszym stanie... po prostu jest miła, kochana, ładna i czarna - dlatego podobna

i tego się trzymajmy!
Jak sobie pomyślę, że taki silny i generalnie zdrowy (no jeszcze powtórka testów FIV/FeLV w maja) koteczek mógł się w schronie za kolejne kilka-kilkanaście dni zmarnować, bo był niewidzialny, to mnie aż ciarki przechodzą - Magnolii przecież tak niewiele wystarczyło, żeby na nowo rozkwitła... ale to jak z ludźmi: jeśli ktoś nie umie się rozpychać łokciami, to też zwykle mu ciężko.
Zapomniałam wcześniej napisać, co Magnolka dzisiaj zrobiła - otóż zawiesiła się na wieszaku w szafie

siedzę sobie w kuchni, a tu słyszę bojowe
mrau i chwilę później
łup - biegiem do sypialni szukać koteczka; patrzę, ale ani śladu... ale szafa (przesuwna) tak na szerokość może z 10-12 cm odsunięta, więc myślę sobie, że na pewno jest w środku (Magnolcia sobie sama otwiera: staje na tylnych łapkach, zapiera się i pcha przednimi); zaglądam, a tu przerażone stworzenie siedzi brzuchem tym pałąku w poprzek, na którym zawiesza się wieszaki, a łapki (po dwie) po obu stronach wieszaka. Miejsca na wysokość ledwo na Nią - za nic nie wiem jak ona trafiła w taki wąski otwór i to z taką precyzją (wiem, że skakała z łóżka) - aż ciężko było kiciunię wydostać, bo na wcisk tam się mieściła. Oczywiście fotki nie zrobiłam, bo mi to do głowy nie przyszło jak małe było w potrzebie, ale wyglądało to niesamowicie. Przyzwyczaiłam się, że potrafi o jedzenie wrzeszczeć tak jakby Ją ze skóry obdzierali, a teraz już wiem jak brzmi bojowe "mrau".
...