Jestem,dorwałam się wreszcie do kompa,grożąc córce wysiedleniem...sama się wysiedliła,randkować poszła,to korzystam

.
Wizyta odbębniona,prognozy świetne,coś się " ruszyło " w łapkach

.
Narasta-choć bardzo powolutku-fałda skórna,pani doktor twierdzi,że jeśli tak będzie dalej,to jedna łapka możliwe,że zagoi się już za jakieś trzy tygodnie

....Z tą drugą gorzej,większe ubytki,no i ta kość,i ścięgna

...to jeszcze potrwa.
Potem powędrowałam na sprawdzenie do swojego " wet " (

)...tu troche gorzej,lekarz kazał mi zrobić badania krwi i prześwietlenie płuc,cały czas utrzymuje mi się gorączka,może byc jakiś stan zapalny.
Wiecie,Tulinek umarł...teraz przeczytałam...nie udało mu się

.
Jestem pewna,że Nika robiła wszystko,co w ludzkiej mocy...cholera!
Boli to...tak mnie ten kociak zauroczył...i po cichu tak sobie kombinowałam,że jak ten mój Plamek będzie juz w lepszej kondycji,to napiszę do Niki i może zgodzi się....boże,jakie to przykre

.
Na razie nie mogę na ten temat pisać,przepraszam.
Co u Was wszystkich?