Wyleczyć mógłby się Laki
Na poprawę zdrowia psychicznego Karmela raczej nie liczę
Dziś miałam pobudkę jak zwykle o 6 rano. Mimo wyłączonego budzika...
Te moje zmory są lepsze od elektroniki i mechaniki razem wziętych...
Nie wiem skąd u nich taka punktualność
O 6-ej zaczęły biegać po łóżku ( i po mnie) żeby mnie zmusić do wstania. Zwykły rytuał. Codzienny... Weekendów moje koty nie uznają...
Dziś było nawet gorzej, bo Karmel znalazł sobie nową zabawę i gania Miki...
Zabawa bardzo mu się podoba, bo Miki ucieka i warczy... Ona się wkurza, a on się cieszy...
Przy akompaniamencie kocich wrzasków, miauków i pomruków, a także pomstowaniu tż-eta - dotrwałam w wyrku do 8-ej, ale wtedy Arek nie wyrobił i wstał. Z groźbą na ustach, że zaraz im wsypie 2 kilo karmy do michy - pomaszerował do kuchni... Nie było wyjścia... Musiałam dać za wygraną...
Kociaste dostały papu - Laki wątrobową puszeczke, a reszta saszetkę royala i trochę się uspokoiło...
Tzn. uspokoił się Laki i Miki, Karmel - uzupełniwszy zasoby energii - zaczął znów latać po mieszkaniu, meblach i balkonie... Cóż ... ten typ tak ma...