Zwrot w sytuacji
Wróciłam z pracy, późno, ciemno, koty wybiegły.
Nie ma ich.
Nagle przybiegła Czitusia, że buuu.....
Aha, myślę sobie, jest Wiotka! Za reflektor i do ogrodu. Jest!
Przebiegła w stronę wejścia do domu, ale tu na trzech schodach patrol: Czitka, Balbi i Cośka.
Mić za Wiotką biegnie. I nagle
Wiotka usiłowała chyba wejść na schody. Usłyszała trzy syczenia od Dziewczynek, a Miciu wydał z siebie tak bojowy odgłos, że myślałam, że to szósty kot

No takiego Micia, to ja nie słyszałam! Jakaś niewyobrażalna gardłowa agresja na niskich tonach! Zrobił się trzy razy większy i do ataku!!!!!!
Wiotka (albo Wiotek) zwiał przez frontową furtkę pokonując w sekundę moje siatki i folie. Zniknęła w ciemnościach ulicy....
O co chodzi????
Teraz jest zabawa. Mam cztery patrolowe ogrodowe koty, bo TO się może powtórzyć.
Ekipa jest znakomita.
Czitusia- patrol ostrzegawczo-informacyjny, potem lepiej się wycofać i obserwować z bezpiecznego miejsca.
Balbi- atak sycząco-straszący, do działań jednak nie przystąpi, ale pogoni.
Cosia- negocjator wstępnie nastroszony. Robi się cała na kaktus albo na diugonia i krąży wokół wroga.
Mić- atak!!!!!
Czuję się całkiem bezpieczna!